Bez ryzyka nie ma kultury [FELIETON]

Do napisania tego tekstu skłonił mnie ostatni wpis Dyrektora WOK-u, Michała Poniewskiego na jego oficjalnym profilu Facebook. W zamieszczonej tam 26 lutego notce tłumaczył, dlaczego małe kina mają trudniej niż multipleksy, jeśli chodzi o granie hitów kinowych w dniu premiery.

– Niektórzy dystrybutorzy w okresie premier filmów narzucają nam (w rozumieniu małym kinom) drakońskie zobowiązania, np.: Film ma być grany co najmniej przez 2 tygodnie lub kilkukrotnie w czasie pierwszego weekendu.Dochody z filmu są naliczane w stosunku 50%/50% netto (bez VAT). Multipleksy mają czasami warunki 80% kino do 20% dystrybutor (ale za tym idą wysokie ceny biletów). Kwota odprowadzona od 1 biletu nie może być mniejsza niż (i tu dowolna kwota), np. 6,50.Bilety ulgowe przy niektórych produkcjach są liczone jak normalne! co daje jeszcze mniejszy wpływ dla kina. (Zwracam uwagę na fakt, że dystrybutorów jest wielu i z każdym negocjujemy warunki wyświetlania filmu osobno). Jesteśmy niewiele znaczącym pyłkiem dla rynku filmowego. Istnienie jednego więcej lub mniej małego kina nie robi wrażenia na dystrybutorach. To nam musi zależeć i zależy! Bo działanie kina w małej miejscowości to czerpanie ze światowej kultury. A to jest nasze zadanie: dać mieszkańcom Wronek dostęp do Kultury – tłumaczył dyrektor. (link do pełnego wpisu)

Po przeczytaniu całej notki można mu przyznać rację. Jednak wystarczy spojrzeć na prawo i lewo i można zobaczyć, że z „drakońskimi zobowiązaniami dystrybutora” poradziły sobie sąsiednie kina w Szamotułach i Czarnkowie, które mają taką samą wielkość jak nasza Gwiazda. Czy wyszło im to na dobre? Postanowiłem zapytać dyrektorów kin.

Oferty Pracy Wronki

W Czarnkowie „50 twarzy Greya” wyemitowano 24 razy, sprzedając przy tym łącznie 3214 biletów, co daje średnio 133 osoby na seans. – Pytanie o wynik finansowy uważam w tej sytuacji za retoryczne. Małe kina muszą często spełniać absurdalne wymagania dystrybutorów. Sam kopałem się z koniem w temacie Hobbita. Ale wszystkie takie bijatyki kończyły się, na szczęście sukcesem kasowym. Tego też życzę Wronkom – mówi Jan Pertek, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Czarnkowie.

Za to Piotr Michalak, dyrektor Szamotulskiego Ośrodka Kultury przekonuje, że nie było żadnych problemów z pozyskaniem filmu. Tam również padł rekord frekwencji, jak i wpływów w 1.5-letniej historii kina Halszka od momentu cyfryzacji. „Greya” podczas 17 seansów obejrzało tam 2880 osób (średnio 169 na seans).

Czy próba emisji filmu we Wronkach również byłaby owocna mimo wysokich marży i konieczności wielu emisji? Sam w premierowy weekend wybrałem się na „Greya” do Czarnkowa i dawno nie widziałem takich kolejek przy wejściu do kina. Czarnkowskie kino bardzo mi się podobało (w końcu za te 4,5 miliona włożone w rewitalizację musiało zrobić wrażenie), filmu jednak nie zamierzam w ogóle komentować. W końcu nie wszystko co się dobrze reklamuje i sprzedaje, musi być dobrą produkcją filmową.

Za to według statystyk co trzeci widz w Polsce oglądał „Pięćdziesiąt twarzy Greya” właśnie w małych prywatnych lub samorządowych kinach (źródło: polityka.pl).Mam więc nadzieję, że emisja tego filmu w naszej „Gwieździe” miesiąc po premierze i masie krytycznych opinii również przyniesie kinu zyski. Ciekaw też jestem, czy kontrowersyjna, choć mocno nagłaśniana w mediach polska produkcja „Disco Polo” też odniesie kinowy sukces.

Panu Michałowi życzę więcej udanych ryzykownych kroków. Podobnie było przecież z koncertem Fisza – obawa o frekwencję, brak wiary w młodzież, tu cytat z zeszłego roku: „Czy jesteśmy w stanie zebrać ok 150 osób na widowni kina na koncercie płatnym 25 zł od osoby (żadnych zniżek)? Artysta nie ma przyjemności grać do pustej sali. Nawet duże dofinansowanie koncertu przez WOK, jest rezygnacją z innych zadań kulturalnych w gminie.” I co? O mało brakłoby miejsc w kinie. Jak widać – bez ryzyka nie ma kultury!

Waldemar Andrzejewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *