Nieudana próba odebrania dziadkom Nykaza wnuków

Nie zdążyłam wstawić materiału, który na zakończenie akcji Pomoc dla NYKAZÓW zrobiłam, a tu dziś dowiaduję się,  że po południu nastąpiła próba zabrania dzieci siłą do domu dziecka

S2570002

Oferty Pracy Wronki

Niestety, nie zdążyłam dojechać z kamerą, ponieważ byłam poza Wronkami.

Pan Nykaza telefonicznie prosił o pomoc.

Postanowił dzieci nie oddać.

Pani kurator z szamotulskiego sądu, która przybyła na miejsce po dzieci z patrolem wronieckiej straży miejskiej i wronieckimi policjantami wezwała do pomocy posiłki policji.

Na nic się to jednak nie zdało. Pan Nykaza stwierdził, że dzieci wezmą dopiero po jego trupie.

Na szczęście do szarpaniny nie doszło.

Najeźdźcy odjechali po kilkudziesięciu minutach namawiania, by dziadkowie dzieci wydali po dobroci.

Nie wydali.

W tym samym czasie zastanawiałam się do kogo zadzwonić, by mógł „zdalnie” ale szybko i skutecznie pokierować akcją obrony dzieci.

Zadzwoniłam do pana Zbigniewa Stonogi.

On zrobił to, co umie dobrze – medialnie nakręcił akcję pomocy.

Po kilkudziesięciu minutach już byli pierwsi obrońcy z Obornik (miejscowość odległa o ok. 30 km od Wronek), Międzychodu (55 km), Wronek, Sierakowa i innych miejscowości.

Nie zastali już najeźdźców, ale tłumnie się zgromadzili na drodze prowadzącej do domu państwa Nykazów.

Zaprosiłam pana Stefana Nykazę, by opowiedział nam jak to było i przy okazji odebrał kolejne 8 kartonów darów, które dla niego zostawili dobrzy ludzie w redakcji.

Ekipa wezwana na pomoc dzieciom przez Zbigniewa Stonogi czuwała pod domem:

Oto „wyrok”. A tak wyglądały dziś dzieci już po nieudanej akcji zaborczej:

Pan Stefan Nykaza opowiada o tym, co dziś przeżyła Jego rodzina:

 

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *