Niestety, ale to kolejna hochsztaplerka… do takiego palenia nie jest istotny piec a… KOMIN!!! I tu sprawa leży, bo żeby palić w starym piecu „od góry” trzeba by przebudowywać kominy. Większość starych instalacji grzewczych jest bowiem oparta na „rozgrzewającym się” kominie. Jeśli będzie zbyt chłodny – a tak jest w przypadku tej rewelacyjnej metody – miazmaty wydobywające się z dymem będą osadzać się w jego wnętrzu i go zatykać 10 razy szybciej. Im ich więcej – tym bardziej będą osłabiać spoiny. Czym to grozi? Chyba nie trzeba mówić… antyczadowa czujka może się nie zamykać… Kiedy miałem stary, żeliwny piec – komin nagrzewał się szybciutko i można było zamykać piec po 20 minutach od rozpalenia. Zachciało mi się jednak nowego, takiego co to ma podwójne kanały od paleniska do komina. Miał zatrzymywać więcej ciepła, a co za tym idzie – rzadziej się będzie do niego zaglądało… taa… Przy żeliwniaku wystarczało raz w roku (raz w roku!!!) przeczyścić komin. Po zmianie pieca trzeba to robić co miesiąc!!! Tak się kiedyś wkurzyłem, że zamiast lokalnych kominiarzy poprosiłem prawdziwego mistrza kominiarskiego. Ten szybciutko postawił diagnozę – to nie jest piec do komina w moim domu… okazało się, że jedyne co mogę zrobić (jeśli nie stać mnie na przebudowę komina) to rozpalać dłużej, żeby komin się nagrzał… i tyle w temacie „ściemniania”… zresztą zwróćcie państwo uwagę, że te „pokazy” nie są darmowe…