Nasz Tata :)

Dziś Dzień Ojca. Mój Tata Alojzy nie żyje od 8 listopada 1997 roku, czyli już prawie 20 lat. Jednak mnie często się zdaje, że jest tuż obok, że czuwa nade mną i w trudnych chwilach mówi do mnie: „Nie poddawaj się! Dasz radę! Razem damy na pewno!” Przedstawiam Wam mojego – naszego Tatę – Alojzego. Jeśli chcecie napisać mi o swoim Tacie – zapraszam. Czekam na wspomnienia i zdjęcia. Do niedzieli będę na bieżąco publikowała, co mi doślecie. Warto!

Oferty Pracy Wronki

Tata Alojzy w harcówce – 1996 rok

Siedziałam właśnie, wpatrując się w pusty ekran monitora, chcąc napisać coś sensownego o swoim Tacie, gdy przypomniało mi się, że tuż po śmierci mojego Przyjaciela – Taty – napisałam pożegnanie we „Wronieckich Sprawach”.
To było 20 lat temu…
Nie chce  mi się wierzyć. Mówią, że czas leczy rany, ale tak nie jest. Często jeszcze chwytam się na tym, że w trudnych chwilach chciałabym złapać za telefon i zadzwonić, by zapytać, jak On to widzi, jak wybrnąć z problemu.

Bardzo mi brak mojego Taty. Taty, który w ostatnich latach swojego życia, a właściwie od 1988 roku, gdy powstali „Chęchacze” był NASZYM Tatą, harcerskim.

Myślę, że połowę moich „zasług” z „Chęchaczami” powinnam oddać Jemu. Nie chcę się powtarzać, zapraszam do odczytania wspomnienia z „Wronieckich Spraw”.

I kiedy tak czytam to po 20 latach, nagle uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem do Niego podobna… Nie tylko fizycznie. Zasadę „nie ma rzeczy niemożliwych” mam od Niego właśnie. Upierdliwość w dążeniu do celu także!
A nawet ten, jak to pisał ostatnio Paweł Bugaj na  Fb, wredny charakter ale złote serce też mam po Nim!

To dzięki Niemu mam na imię Grażyna, tak jak dzielna bohaterka poematu Mickiewicza, która widocznie Go zafascynowała! No bo kto daje dziś (albo wtedy) dziecku na imię Grażyna?  :)
Chociaż swoją drogą wyobraźnię do nadawania dzieciom dziwnych imion, jak widać, mamy rodzinną, ponieważ babcia Zosia i dziadek Janek nazwali Go Alojzym! Rozumiem, że na Śląsku, ale w Wielkopolsce…  O:)
To ja przerwałam ten trend, nazywając moją córkę Anną Marią – już bardziej prosto nie szło :)

Co najważniejsze, mój Tata był normalnym facetem, lubił wypić, jak zresztą wszyscy w tamtych czasach w „Galmecie”, lubił się bawić, często z Mamą chodzili na zabawy szkolne i przedszkolne, często do pomocy, czasem, żeby się bawić. Od zawsze był w Radach Rodziców w przedszkolu i szkole nr 1., potem w średnich. Potrafił załatwić wiele. Myślę, że dziś większość starszego pokolenia Wronek pamięta Go ze „słodkiej dziurki”, jak nazywano sklep spożywczy w Rynku. Czekolada i kawa spod lady, albo jakieś winko bez kartek to była Jego specjalność. Na rencie, na którą przeszedł po zawale, pracował z Mamą Irenką w sklepie właśnie.
Dzięki  temu ja nie wiedziałam co to kolejki. Handel wymienny trwał! Za kawę miałam kosmetyki z drogerii, czy książki z księgarni  w Rynku. Nie mówiąc o wędlinach. Był bardzo przedsiębiorczy! Myślę, że przekazał mi to w genach :)

A że nie był taki całkiem słodki wiem, kiedy odbierał mi kluczyki od auta. Bo tak się złożyło, że ja miałam prawo jazdy, a On samochód :) Ale kluczyki były Jego i kiedy coś Mu się nie podobało, to mi je odbierał. Tak po prostu.

Tata w harcówce na spotkaniu z więźniami politycznymi; druga z prawej Alina Biniek- Kaźmierczak, moja druhna przyboczna, a prywatnie bratowa, obecnie dyr. Przedszkola Nr 2

Ale zdarzyło się, że kiedy pojechaliśmy razem do Czarnkowa, a On mi po drodze bręczał coś, to się wkurzyłam, zatrzymałam w Dębem auto, wysiadłam i oddałam Mu kluczyki, mówiąc, że jak jest taki mądry, to niech dalej jedzie sam :0
Trafił swój na swego :)

Najbardziej boli mnie to, że się z Nim nie pożegnałam. Zmarł nagle 8 listopada, w sobotę wieczorem. Ja w tym czasie byłam na wyciecze we Włoszech i Szwajcarii. Była to nagroda Chorągwi Wielkopolskiej dla instruktorów harcerskich, którzy brali udział w organizacji obozu wędrownego dla harcerzy we Włoszech Mazurek Dąbrowskiego – 200 lat – Reggio Emilia.

Zawsze mogłam na Niego liczyć! Takiego Go zapamiętałam. I takim dla mnie pozostanie.
I nawet teraz mam wrażenie, że w tych najtrudniejszych chwilach jest zawsze przy mnie i mówi- Co? Ty nie dasz rady? Jak nie ty, to kto? Nie poddawaj się! Rób swoje! Walcz! Jak Grażyna!

Życzę wszystkim takich Ojców. Albo Matek. Albo Ojco- Matek – takich jaką jestem ja dla swojej córki :)

Grażyna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *