Artur Hibner nie jest już rzecznikiem Urzędu [AKTUALIZACJA]
|Od środy, 8 kwietnia Artur Hibner NIE JEST już rzecznikiem prasowym burmistrza MiG Wronki Mirosława Wieczora. Nie pracuje już w UMiG Wronki.

To raczej sensacyjna informacja, której nikt (może oprócz burmistrza Mirosława Wieczora) się nie spodziewał.
Przypomnę, że Artur Hibner rozpoczął pracę w urzędzie dwa lata temu, po wygranym konkursie, chociaż dla mnie pewnym było, że wygra jeszcze przed konkursem. Napisałam zresztą o tym we Wronieckim Bazarze, przez co część moich znajomych mówi do mnie teraz „wróżka”.
O przyczyny rozstania z Urzędem zapytaliśmy samego zainteresowanego.
– Burmistrz nie przedłużył ze mną umowy o pracę, ponieważ zapomniał. Stwierdził, że nie „zatrybiło” – zacytował swojego byłego pracodawcę Artur Hibner.
Na odpowiedź z Urzędu Miasta i Gminy Wronki nie trzeba było długo czekać.
– Pan Artur Hibner był zatrudniony w Urzędzie Miasta i Gminy na okres 2 lat. Umowa wygasła 7 kwietnia. W związku z tym, że praca pana Artura Hibnera była oceniana jako bardzo dobra, została przygotowana nowa umowa – na czas nieokreślony. Jednak warunki, jakie postawił pan Hibner, były nie do przyjęcia dla pracodawcy. Panu Arturowi dziękujemy za dotychczasową współpracę i życzymy sukcesów zawodowych w nowym miejscu pracy – poinformował Remigiusz Pawelczak, Sekretarz Gminy Wronki.
Od oficjalnej wersji przedstawionej przez wronieckich urzędników stanowczo odcina się Artur Hibner.
– Umowy żadnej mi nie przedstawiono. Nigdy – skwitował krótko były rzecznik Urzędu Miasta i Gminy Wronki.
Artura Hibnera zapytaliśmy także o plany na przyszłość. W odpowiedzi dostaliśmy zdjęcia z dopiskiem „Kocham ludzi i zwierzęta”.
Czarny Kruk
A to nam się porobiło… Szokująca wiadomość. Na tyle szokująca, że obie strony, delikatnie mówiąc znam, obie były i nadal są dla mnie i moich przyjaciół życzliwe. I z wzajemnością. Nie chcąc być tutaj postrzeganym, jako przysłowiowy mieszacz, pomiędzy „wódką a zakąską” ośmielę się zaapelować do obu stron o porozumienie i zgodę. Sam dopiero niedawno (jakieś niecałe dwa lata temu) zrozumiałem, że zgoda buduje, niezgoda (czytaj: niedomówienia, zbyt mało rozmów) rujnuje. Zrozumiałem, że współpraca, rozmowy, wzajemne pomaganie sobie, to nie kumoterstwo, jak to zwano w byłej epoce, jak to często postrzega większość naszych zacnych wronczan, a po prostu porozumienie wzajemne, zwane w obecnych czasach partnerstwem lokalnym. Nie mam tyle doświadczenia w tym, jestem dalece początkujący, ale apeluje do obu stron: wszystko, nawet najgorszy błąd da się odwrócić, naprawić. Zarówno jedna, jak i druga strona odnalazłszy w sobie potencjał, wykorzystawszy go do WSPÓLNEGO dobra i działania potrafi przenosić przysłowiowe góry.
W mojej krótkiej historii, jaką napisało mi życie miałem przyjemność współpracować zarówno z Panem Arturem Hibnerem, jak i z naszym Burmistrzem. Nie zauważam u żadnego z nich jakichkolwiek oznak dewiacji politycznych, czy oznak owego „kumoterstwa”.
Dlatego jestem tym bardziej zszokowany. Ale cóż, nawet w rodzinie bywają złe dni. Nauczono mnie tego w Barce w Poznaniu.
Polecam tamtejszych ludzi. I proszę, jeśli mogę, opamiętajmy się, wzajemnie. Razem zrobimy wszystko, osobno, po przeciwnych stronach, wystawimy się na niezasłużone plotki, niekiedy pośmiewisko i po prostu zmarnujemy swoje życie. Wiem to z autopsji, niestety.
Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do „zdrowia” – obu stronom.
Roman Rapa.
Według mnie Pan Artur potrzebny był do przeprowadzenia skutecznej kampanii wyborczej, a później stał się zbędny.
Moim zdaniem tłumaczenia UMiG o „wygórowanych warunkach” są o tyle dziwne, że w końcu to już na samym początku współpracy ustala się te warunki docelowe i w urzędzie dokładnie wiedzieli, czego oczekuje p. Hibner po okresie umowy na czas określony.
A jeśli chodzi o „zapomnienie” przygotowania umowy – to już tylko świadczy o tym, jak panuje się nad sprawami kadrowymi i brzmi to po prostu śmiesznie.
To jest moja ocena sytuacji i oczywiście nie każdy musi się z tym zgadzać.