Chór Milenium pod słońcem Katalonii
|Od czwartego do piętnastego lipca chór brał udział w IV Międzynarodowych Warsztatach Głosowych w Calelli. Jest to miejscowość wypoczynkowa, która leży na wybrzeżu Costa Brava w Hiszpanii, a ściślej w Katalonii. Organizatorem warsztatów była Fundacja Morze Kultury ze Szczecina reprezentowana przez dr hab. Iwonę Wiśniewską- Salamon. W warsztatach wzięło udział ogółem 175 osób z ośmiu chórów. Warsztaty prowadzili Lucia Beresova z Czech – dyrygentka chóru z katalońskiego Roca i Maciej Jaśkiewicz – dyrygent chóru polonijnego z Toronto
Było gorąco pod każdym względem: temperatury jaką darzyła nas aura, ilości utworów do przećwiczenia na warsztatach, tempa zwiedzania, natłoku wrażeń. Nasi trenerzy podjęli wielki trud wyuczenia i „ześpiewania” dziesięciu utworów tak, aby brzmiały przyjemnie dla ucha i w miarę czysto, co przy ponad stu wykonawcach było sztuką niemałą. Chórzyści musieli nauczyć się tychże dziesięciu utworów: dwóch po łacinie, po jednym po katalońsku, czesku i angielsku i pięciu po polsku. Na deser „body percusion”, która w żadnym artykułowanym języku, jak wiadomo, nie jest. Miarą powodzenia tej pracy były trzy koncerty, które wypadły całkiem nieźle. Każdy z chórów prezentował też własne utwory. My zaśpiewaliśmy „Dona nobis pacem” Mary Lynn Lightfoot i „ Alleluja” Józefa Świdra.
Zwiedziliśmy również, z nawiązką, wszystko, co można było zobaczyć w tak krótkim czasie. Wielka w tym zasługa pani Iwony, która nie tylko wycieczki organizowała, ale była również przewodnikiem. Oprowadzała ciekawie, z werwą, humorem i bez obciążania nadmierną wiedzą. Było więc całodzienne zwiedzanie Barcelony, był Montserrat z sanktuarium Matki Boskiej „Czarnulki”, średniowieczne Besalu, Fiqueres z Muzeum Salwadora Dali. Był też rejs statkiem po przybrzeżnych wodach i wizyta w winiarni, połączona z degustacją win i likierów. Nie muszę dodawać, że ta wyprawa była najweselsza.
W wolnych chwilach, a tych było mało, można było iść na plażę, która jest w Calelli dość szeroka, żwirowa. Można było również pochodzić po licznych sklepach. Oferują one mnóstwo towarów po cenach zbliżonych do naszych. Można też było coś niedrogo przekąsić w licznych barach i kafejkach. Doba była za krótka. Przykładem tego niech będzie próba przed występem pewnego chóru, która odbyła się o godz. 23.00 na placu w centrum miasteczka.
Pobyt w Katalonii był na pewno kształcący, a sama Costa Brava urzeka pięknem i dbałością o zachowanie zabytków. Katalończycy są gospodarni i dumni ze swego regionu. Na wielu budynkach widać żółte wstążki- symbol niepodległej Katalonii, zaś grubym nietaktem byłoby zaśpiewanie „E viva Espania”. Turystów traktuje się dobrze, wszak stanowią główne źródło dochodu w nadmorskich kurortach.
Polecamy!
Magdalena Jans
fot. Lech Krzyżaniak