„Człowiek to brzmi dumnie?” – pyta Lech Krzyżaniak burmistrza Mirosława Wieczora
|– Kolejne moje publikacje będą miały nadtytuł prawie identyczny jak z okresu kampanii wyborczej 2006 r. Podobno, oprócz innych moich działań, to one pomogły kol. Mirosławowi w znaczący sposób wygrać wybory na burmistrza. Może tym razem skłonią go do odwrotnej zmiany postępowania lub pomogą ocenić czy ma moralne prawo myśleć o kolejnej kadencji?- pyta Lech Krzyżaniak
komentarze 4
Jak wszyscy zamilkli.. Czyż upadli na duchu? Nawet Ci „wiecznie niezadowoleni” nie dają głosu.
A może są już zmęczeni, może stracili wiarę w sens reagowania na to, co z gruntu jest złe.
A może po prostu są pełni obaw i lęku.
Wydawało mi się, że nabyłam dużo wiedzy i doświadczenia w dziedzinie relacji burmistrz – wyborcy.
Jednak materiał opublikowany przez p. Lecha, zwłaszcza skany korespondencji po prostu „osłabiły mnie”.
Jakie smutne to i słabe wszystko.
Jestem zwolenniczką honorowego sposobu sięgania po władzę.
Szanowna Wronczanko,
Obskurantyzm panów ratuszowych faktycznie paraliżuje, a odwoływanie się do ich honoru i godności ma taki sam sens jak jazda na rowerze z kwadratowymi kołami. Po ścieżkach rowerowych zbudowanych za pomocą farby olejnej i pędzla. Tyłem.
Jest jednak jedna sprawa, której nijak pojąć nie mogę; dlaczego opozycyjni radni nie podjęli dotychczas ani jednej próby referendalnego odsunięcia od władzy bożyszcza moherowych tłumów?! Dlaczego nie chcą dać miastu szansy na zmianę nie tylko nr 1, nr 2, ale także nowego otwarcia na płaszczyznach kulturalnej, komunalnej, muzealnej i sportowo-rekreacyjnej? Dlaczego nie chcą zafundować wronczankom i wronczanom chociaż neutralnej (miła i empatyczna to szczyt marzeń) obsługi w urzędzie MiG?
Gdzie jest i co robi wroniecka opozycja?! Oczywiście poza smutnymi minami i rozkładaniem rąk w geście całkowitej bezradności. Może nie warto obsesyjnie trzymać się prestiżowych stołków w radzie miasta, tym bardziej, że rada ta z prestiżem od dawna nie ma nic wspólnego.
Pozwolisz „10”, że też odniosę się do Twojego pytania. Też jestem wronczanką i to w dodatku obserwującą sesje, komisje i ogólnie życie w mieście.
Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak „opozycja” w naszej radzie. Jest kilka osób, które nie zgadzają się – czasami – z wolą wodza.
Co do referendum, to owszem, przed pandemią sama o tym myślałam. Ale żeby to się udało, musi zaangażować się mnóstwo ludzi. Przede wszystkim mieszkańców, którzy muszą po pierwsze być niezadowoleni z tego, co mają, po drugie muszą wyjść z domu, żeby zagłosować, a po trzecie musi być jakiś sensowny następca.
Co do trzeciego – według mnie jest – Rafał Zimny.
Co do pierwszego i drugiego już nie jestem taka pewna, niestety.
Niedawno odbyło się referendum w Kaźmierzu. Zawiedli ludzie, którzy nie przyszli w takiej ilości, by było ono ważne.
A jaką mamy pewność, że we Wronkach przyjdą?
Ja nie mam żadnej…
Zgadzam się z kol. Grażyną w ocenie „pracy” prawie wszystkich radnych. Szczególnie trudno mi zrozumieć postępowanie p. Piotra Rzyskiego – przewodniczącego Rady i p. Janusza Szulca. Pierwszy milcząco akceptuje skandaliczne „wycieczki” Burmistrza na sesjach pod adresem niektórych radnych, a nawet V-ce Starosty, drugi, mając 20-letnie doświadczenie, nie wyciągnął dotąd wniosków do czego prowadzi ślepe posłuszeństwo wodzowi. Jako przewodniczący proratuszowego klubu radnych „Gmina z Miastem” ponosi główną odpowiedzialność za podobną do dzisiejszej sytuację w RMiG w latach 2001-2006 i zapaść rozwojową Wronek tamtego okresu.
Będąc radnym przez 8 lat (1994-2002) poznałem jak działają gminne „układy” szkodliwe dla interesu społecznego i dlatego z taką zaciętością, nie bacząc na osobiste konsekwencje, próbowałem i próbuję je obnażyć i rozbić.
Nigdy nie byłem w żadnym klubie „pro” czy też w „opozycji”. Do wyborów szedłem z mojego 1-osobowego komitetu wyborczego. Popierałem pożyteczne działania lub krytykowałem szkodliwe niezależnie od ich autorów. Byłem autorem bardzo wielu inicjatyw, interpelacji i projektów uchwał Rady – które przepadły tylko dlatego, że nie byłem „nasz”. W mojej ocenie radny ma obowiązek reprezentować interes społeczny, a nie zręcznego uzurpatora.
5 marca ub.r. przesłałem Burmistrzowi i Radnym mój 10-cio stronicowy, początkowo poufny, Apel pt. „Nie poddawajcie się dyktatowi i cenzurze”. Przeprowadziłem w nim szczegółową analizę, szkodliwej dla realizacji społecznych oczekiwań, sytuacji w naszym samorządzie, przykładów ewidentnego marnotrawstwa środków budżetowych, tworzenia drogich, makulaturowych, planów „sufitowych”, brak skuteczności w pozyskiwaniu środków pozabudżetowych itd. Proponowałem podjęcie dyskusji nad najpotrzebniejszymi (wg mnie) zadaniami inwestycyjnymi w tym przede wszystkim powrót do tematu BIELAWY dla obniżenia opłat od mieszkańców za wywóz stałych odpadów komunalnych.
Zarówno na ten Apel jak i na wiele innych, późniejszych e-maili wysyłanych do Burmistrza i Radnych nie otrzymałem dotąd ani jednej odpowiedzi. Dlatego z moimi ocenami zagrożeń dla interesu społecznego przeniosłem się do portalu „Wroniecki Bazar”.
Społeczeństwo ma prawo znać niewygodne „Ratuszowi” fakty i zagrożenia będące skutkiem ewidentnych błędów lub zaniedbań. A do publicznej dyskusji nad moimi ich ocenami, jak dotąd bezskutecznie, nadal zachęcam Burmistrza i Radnych.
Lech Krzyżaniak