Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…

WRONKI. Dziewczynki – 9 i 6 lat „zapadły się pod ziemię”. Po śmierci matki przebywały u dziadków ze strony matki zgodnie z postanowieniem sądu. Miały widzenia z ojcem i drugimi dziadkami. Chodziły do szkoły, uczestniczyły w normalnym codziennym życiu. 10 października 2016 r. zostały brutalnie wyrwane ze środowiska, w którym żyły od urodzenia i czuły się bezpiecznie. Są skrywane i izolowane przed dziadkami i ich rodziną. Nawet kontakt telefoniczny z wnuczkami jest im udaremniany! Dziadkowie od dwóch miesięcy żyją w dużym stresie, niepokojąc się o los dziewczynek

Ania - dzieci

Oferty Pracy Wronki

ostatnie zdjęcie dziewczynek z mamą

Dziewczynki od urodzenia związane są z dziadkami ze strony swej matki. To Oni pomagali w trudnych chwilach i u nich dzieci głównie przebywały, gdy matka była w pracy, a ojciec pracował za granicą, przyjeżdżając sporadycznie do domu. Ojciec dzieci nie miał żadnych przeciwwskazań co do sprawowanej opieki.

Naturalnym więc było, że po tragicznej śmierci matki dzieci zamieszkały u dziadków matczynych. Ale gdy dziadkowie ze strony matki złożyli do sądu wniosek o rodzinę zastępczą, a wobec ojca dziewczynek wszczęto śledztwo o możliwe popełnienie przestępstwa (molestowanie dziecka i psychiczne znęcanie się nad zmarłą żoną), postanowił upomnieć się o dzieci.

Sąd nie wydał wyroku w sprawie a sytuacja wydaje się patowa, szkoda, że cierpią na tym dzieci.

10 października ojciec dziewczynek, ze wsparciem swojego prawnika, w obecności wicedyrektorki szkoły, policjantów, pedagoga szkolnego, ale bez obecności dotychczasowych opiekunów (dziadków ze strony matki) zabrał dzieci przed zakończeniem zajęć ze szkoły. Starsza dziewczynka początkowo opierała się, ale po „przekonaniu” jej (cokolwiek by to nie znaczyło) – poddała się. Ona z ojcem i jego rodzicami nie chciała się spotykać w wyznaczone dni spotkań i jednoznacznie wskazała, że chce mieszkać i pozostać pod opieką dziadków matczynych. Wielokrotnie musiała potwierdzać swoją wolę przed policją, którą wzywał jej ojciec do domu dziadków, aby wyegzekwować swoje prawa. Daremnie.

Od 10 października dziadkowie nie widzieli swoich wnuczek. Próbowali skontaktować się z ojcem dzieci lub jego rodzicami. Bezskutecznie. Nie odpowiadają. Rodzice zięcia unikają kontaktów, a przy spotkaniu – milczą. Policja też milczy. Ponoć ojciec nie życzył sobie, by informowano dziadków, gdzie przebywają dzieci, bo ojciec ma pełnię władzy rodzicielskiej i może sobie zastrzec kontakty z jego dziećmi.

Dziadkowie złożyli wniosek do sądu o ustalenie widzeń z wnuczkami.

Sprawy w sądzie szamotulskim jednak ciągną się przewlekle.

Dziadkowie zwyczajnie tęsknią za wnuczkami i martwią się o nie. Byliby spokojniejsi, gdyby chociaż przez telefon mogli z nimi porozmawiać. Niepokój jest uzasadniony! Skoro dziewczynkom jest dobrze w obcym środowisku, bez osób im najbliższych, koleżanek; jeśli są z ojcem szczęśliwe, to dlaczego są ukrywane i izolowane przed dziadkami? I nie tylko nimi.

Dziadkowie chcą tylko zobaczyć się z dziewczynkami. Chcą usłyszeć, że wszystko jest dobrze, że dzieci chcą mieszkać z ojcem.

Zostały nagle wyrwane z jedynego środowiska, które znały i rzucone gdzieś, możliwe, że wywiezione do Niemiec. Bez przygotowania, bez aklimatyzacji. Nie zabrały swoich ulubionych przedmiotów, maskotek, zdjęcia mamy…

Ale to nie wszystko. Dzieci od 10 października NIE CHODZĄ DO SZKOŁY podstawowej we Wronkach, z której NIE ZOSTAŁY wypisane. W Polsce obowiązuje przepis, który mówi, że dziecko musi spełniać obowiązek szkolny. Uczennice klasy I i IV tego obowiązku nie spełniają od prawie dwóch miesięcy.

Co na to wszystko powie dyrekcja szkoły, policja, sąd? Stare przysłowie mówi, że ryby i dzieci głosu nie mają. Niestety, w majestacie prawa, dobro ojca ponad dobrem dzieci.

Kto pomoże upewnić się dziadkom, że dziewczynki są bezpieczne i w dobrej kondycji psycho-fizycznej?

Grażyna Kaźmierczak
tel. 501 467 452

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *