Mój przyjaciel – Węgier

Do niedawna jedyny kontakt z Węgrami miałam poprzez Gerarda Koputa, który świetnie mówi w tym języku oraz znałam piosenki kultowego zespołu Omega. Teraz mogę pochwalić się znajomością z prawdziwym Węgrem mieszkającym w Słupsku – Andrasem Asztalosem, byłym dyplomatą pracującym w ambasadzie Węgier w Warszawie

Oferty Pracy Wronki

.

23 marca obchodzony jest jako dzień przyjaźni polsko – węgierskiej już od 2007 roku.
12 marca 2007 parlament węgierski przyjął deklarację uznającą dzień 23 marca „Dniem Przyjaźni Polsko-Węgierskiej”. Analogiczną uchwałę 16 marca 2007 podjął przez aklamację Sejm RP. Jest to ewenement na skalę międzynarodową. Nigdzie na świecie między dwoma narodami nie doszło do podobnej deklaracji. To cieszy.

 A oto opisane spotkanie w klubie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Lęborku na sympatycznym spotkaniu,
zorganizowanym przez Zofię Biskupską, dyrektor placówki; spotkaniu pod hasłem: POLAK – WĘGIER…
Mam nadzieję, że podobne spotkanie odbędzie się kiedyś we Wronkach, może uda się w przyszłym roku?
Już nie mogę się doczekać! Andras oprócz tego, że znakomicie mówi po polsku, świetnie zna historię Polski i Węgier,
znakomicie też śpiewa i zna się na muzyce oraz kuchni…

Spotkanie pod hasłem: „Polak-Węgier…” miała dwóch bohaterów: gościa biblioteki Andrasa Asztalosa i Andrzeja Radajewskiego.

Gość rozpoczął od próby wyjaśnienia fenomenu przyjaźni polsko-węgierskiej i węgiersko-polskiej. Na Węgrzech mieszka i pracuje 15 tys. Polaków, a są oni jedną z mniejszości narodowych i etnicznych wśród 13 różnych w tym kraju. Korzystają z dotacji; mają też swoje periodyki, np. kwartalnik pt. „Głos Polonii”.

Andras Asztalos, były wieloletni radca polityczny w ambasadzie Węgier w Warszawie oraz pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Budapeszcie, jest najwyraźniej zakochany w Polsce; zresztą sympatii do nas Polaków i do naszego kraju nie kryje. O tym świadczy również fakt, iż po przejściu na emeryturę zamieszkał w Polsce, w dodatku nie za daleko od Lęborka, bo w Słupsku.

– Sam fakt, że jako dyplomata za każdym razem trafiałem do Polski, nie był przypadkiem – powiedział. – Wynikł on z dokonanego w sposób świadomy wyboru, mającego swoje źródło w głębokim zaangażowaniu się w sprawę przyjaźni między naszymi narodami.     

W trakcie spotkania zaprezentował on wydawnictwa, ujmujące zagadnienia kontaktów obustronnych, w tym zeszyt okolicznościowy – wyraz hołdu Węgrów złożony Polakom, a wydany przez ambasadę węgierską w 50 rocznicę powstania węgierskiego w 1956 roku. Wspomniał, iż jako dyplomata miał swój udział w godnym uczczeniu 70 rocznicy uchodźstwa ok. stutysięcznej rzeszy Polaków, dla których ziemia węgierska w latach II wojny światowej stała się azylem. Zachęcił obecnych do lektury książek Tadeusza Olszańskiego, znanego dziennikarza, pisarza, który sam znalazł się na Węgrzech w tamtym okresie.

Ponieważ Asztalos zna się na historii i polityce, z dużym znawstwem i orientacją poruszał tego typu tematy w relacjach polsko-węgierskich i swobodnie powoływał się na fakty.

– Co łączyło w przeszłości Polaków i Węgrów? – zapytał retorycznie, zaczynając wyjaśnienie od średniowiecza i odrodzenia, kiedy to Polska i Węgry były najsilniejszymi królestwami w środkowowschodniej Europie.

Jednakże skupił się na historii najnowszej, ale sięgając do rozpadu Austro-Węgier po I wojnie światowej. Powoływał się na Polaków, związanych z Węgrami. Bliski mu temat to rok 1956 w Polsce i na Węgrzech, powody różnic i analogii między tymi wydarzeniami.

Ciekawie opowiedział o swoim zainteresowaniu się Polską i zachłyśnięciu się polskim sposobem patrzenia na świat czasów Układu Warszawskiego. Jako 19-latek przyjechał z kolegami pociągiem do Warszawy, a potem autostopem podróżowali po Polsce. W drodze nad morze przenocował ich i ugościł skromnie, bo inaczej nie mógł, jakiś prosty robotnik. To dało młodemu Węgrowi do myślenia. Zadziwiło go wtedy, że Polacy „są sobą” bardziej niż Węgrzy, że potrafią dystansować się do dyrektyw partii i nawet niewiele się nimi przejmują. Mile go zaskoczyło harcerstwo polskie nie prowadzone – jak na Węgrzech – na wzór radzieckich pionierów. Szacunek do natury, stosunek do drugiego człowieka, ożywione życie kulturalne, polska szkoła filmowa, teatr, jazz i kluby, zachwyciły go. Postanowił nauczyć się języka polskiego i zaczął pogłębiać swoją wiedzę historyczną w zakresie relacji polsko-węgierskich.

Nie mówił o tym w trakcie prelekcji, ale prywatnie przed spotkaniem wspomniał, że jedną z jego ulubionych pozycji w stałym propagowaniu w Polsce kultury węgierskiej i kontaktów polsko-węgierskich i odwrotnie, jest muzyka. Swoją pasją, szczególnie do muzyki współczesnej, a głównie do rocka, chętnie dzieli się w Klubie Czarnego Krążka, działającego w Słupsku przy Miejskiej Bibliotece Publicznej, dokąd serdecznie zaprasza. Chętnie też o tym pisze na łamach lokalnej prasy. Nie ma z tym trudności, bowiem zna pierwszorzędnie nasz język. Notabene jego dzieci: Andras i Agnieszka, ukończyły polonistykę w Budapeszcie, gdzie mieszkają.

Spotkaniu „towarzyszyła” prezentacja zdjęć autorstwa dyrektorki MBP w Słupsku, Danuty Sroki (która z powodu innych ważnych zajęć służbowych musiała zrezygnować z przyjazdu do Lęborka) oraz Andrasa Asztalosa, obrazujących krajobrazy, w tym winnice, architekturę z obiektami zabytkowymi czy dania kuchni węgierskiej.

– Trochę w tym spotkaniu zabrakło mi ciekawostek o kuchni węgierskiej, o historii i kulturze Węgier – powiedziała Romana Białoskórska, przewodnik PTTK. – Także komentarzy do wyświetlanych fotografii. Jedna z nich ukazywała kaplicę skalną u podnóża góry Gellerta nad Dunajem w Budapeszcie, związaną z polskimi uchodźcami 39 roku.

Trzecią część spotkania – kuluarową – uatrakcyjniła nie tylko kawa, herbata i wino węgierskie, ale też przygotowana przez pana Andrasa jego ulubiona a smakowita potrawka z mięsa, zdaje się kurzego, z kluseczkami, podobnymi w kształcie i smaku do swojskiej zacierki; przynajmniej ja taką robię do zupy fasolowej.

– Imprezę można z całą pewnością zaliczyć do tych bardziej udanych wydarzeń lęborskich – stwierdziła Romana, koleżanka-przewodniczka.

Tekst i fot. Iw. Ptasińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *