Nie tylko w Mniszkach smażą powidła
|Nie tylko w Mniszkach smażą powidła. Dla Pani też mam słoiczek. Pozdrawiam Pani Grażynko – taki komunikat otrzymałam w ubiegłą niedzielę. I bardzo ucieszył mnie, ponieważ po pierwsze lubię powidła, a po drugie nie wiedziałam, że naszej gminie są takie rodzinne tradycje
Moja mama Jolanta Nowak, mój chrzestny Mirosław Batura i moja ciocia Iwona Włodarczyk (na zdjęciu powyżej) kultywują rodzinną tradycję smażenia powideł – pisze do nas pani Renata Kalitka.
Do tego służy taki kocioł koprowy:
Sami ręcznie pestkowali śliwki ze starych odmian drzew, które rosną w gospodarstwie Baturów na Oporowskich Hubach.
Kiedyś smażyła powiodła moja babcia i pomagały jej dzieci, czyli moja mama, ciocia i wujek. To smak naszego dzieciństwa.
Smażyli je ostatnio moja mama, która musiała kilogramy cukru nosić przez kładkę w plecaku i w torbach, bo mieszkamy z drugiej strony mostu, odcięci.
Cała trójka rodzeństwa ma już ponad 60 lat i jeszcze im się chce. To trudna sztuka, aby nie przypalić powideł, nie przewrócić kociołka i się nie poparzyć. A najpierw nie spaść z drzewa obrywając śliwki :)
Myślę jednak, że efekt końcowy jest tak smakowity, że co roku zabierają się od nowa za smażenie powideł.
Renata Kalitka
fot. i tekst
Są też tacy, którzy zapoczątkowują rodzinną tradycję :) Moja żona w tym roku wysmażyła już około czterdziestu słoików :) Nie mówiąc o tych, które są już puste :) A co do Mniszek… no cóż – tam się smaży powidła ze śliwek liczonych w tony, więc dyskretna różnica chyba jednak jest :)
Pozdrawiam redakcję Bazaru :)