Pisanki nauczycielskie [wideo]

Idą święta… Napisałam kolejny felieton do świątecznego numeru „Wronieckiego Bazaru”. Mój kolega ciągle chce, żebym przeczytała mu głośno, bo sam nie zawsze wyłapuje wszystkie niuanse. Pomyślałam więc, że z okazji świąt zrobię Państwu niespodziankę i … przeczytam na głos swój felieton, a przy okazji złożę Państwu świąteczne życzenia. Tak więc zapraszam do lektury. Tym razem biernej. Proszę wygodnie usiąść w fotelu i zaczynamy!

Oferty Pracy Wronki

Szwarc Gapa czyta swój felieton na głos :)

A dla tych, którzy jednak wolą czytać samodzielnie – proszę bardzo :)

Idą święta!

No i mamy Wielki Post. Czas umartwień i robienia porządków wokół i w sobie…
No może ja zajmę się tymi wokół, bo jakoś ostatnio wzrok mi trochę nawala i tego, co blisko nie za bardzo widzę… A poza tym z szerszej perspektywy lepiej widać…

Tak więc idą święta…

A w szkołach strajk.

To z pewnością najbardziej gorący temat nie tylko w mieście ale i w całej Polsce. Nie zazdroszczę nauczycielom. Sama kiedyś byłam nauczycielką, ale już 20 lat temu (dokładnie!) po 15 latach nauczania (o Boże, to ile ja mam lat?) postanowiłam zrobić tak, jak dziś radzą niektórzy nauczycielom- zmieniłam zawód! Wprawdzie nie poszłam do Samsunga (we Wronkach jeszcze nie było), ani do Amiki (była już, ale ja wolę gdy się ciągle coś dzieje, ale nie jest ograniczane taśmą produkcyjną), tylko „do kultury”, czyli blisko oświaty.
Już 20 lat temu wesoło w oświacie nie było. Owszem, był czas, że kasy sporo (za Mazowieckiego, pamiętam), ale potem zrobiło się całkiem nieciekawie. I nie tylko o kasę tu chodziło.
Powiem tak: zrobiły się czasy, gdy już człowiek nie nadążał z programem, dzieciaki przeciążone nauką ze wszystkich przedmiotów, wymagania ogromne, pomocy żadnej znikąd. Doszło do tego, że ja, jako polonistka, podziwiałam uczniów, którzy ze wszystkich przedmiotów byli dobrzy, bo ja tak naprawdę potrafiłam nauczać języka polskiego. No, może jeszcze pograłabym na gitarze na muzyce, ale tak naprawdę każdy z nauczycieli w moich czasach był już specjalistą jednego przedmiotu. A dzieciaki? Były i omnibusy! Zresztą są do dziś. Aż miło się słucha o takich, ale nie czarujmy się, większość to przeciętni albo sporo poniżej średniej. A i nauczyciele jakoś tak coraz mniej „nauczycielscy”. Kiedyś po SN-ach nauczyciel potrafił nauczyć wszystkiego, potem zrobili z nas „specjalistów” i zaczął się problem.
Wiemy, że dziś także są nauczyciele z prawdziwego zdarzenia, ale są i tacy, dla których szkoła jest tylko miejscem pracy. A nauczyciel musi być człowiekiem z misją.

Możemy się wkurzać na nauczycieli, ale pamiętamy do dziś tylko tych wyjątkowych. Mój (Zdzisław) Tuderek – polonista z Wałcza – doprowadzał mnie do szewskiej pasji, ale wspominam Go z ogromną sympatią i podziwem.
Miał zwyczaj pytać (albo robić kartkówkę) z lektur. Pamiętam „Pana Tadeusza”. Oczywiście, nie przebrnęłam przez lekturę. Poczytałam wybiórczo, doczytałam „brykiem” (Internetu nie było! Wiem, że młodemu pokoleniu trudno w to uwierzyć) i pojawiłam się w szkole.
Oczywiście poszłam na pierwszy ogień. Tuderek miał taki dar, że gdy spojrzał, czytał w nas jak w otwartej księdze. No i było: – Kaźmierczak, zapraszam na środek. Miał denerwujący zwyczaj mówienia po nazwisku. -No to powiedz mi ile niedźwiedzi upolowano w „Panu Tadeuszu”? Nie wiedziałam. Ale pomyślałam: – Jak pyta ile, to pewnie więcej niż jednego. Ale nie będę szaleć… – Dwa, profesorze – odpowiedziałam. -Dwa, mówisz? – Otóż, powiem ci, Kaźmierczak, że dwa to razem upolowaliśmy; oni jednego i ja jednego, siadaj, dwa…

„Lalkę” doczytałam już (wydawało mi się, przynajmniej) szczegółowo. Ale na pytanie jakiego koloru suknię miała na sobie Izabela Łącka na jakimś balu – odpuściłam… To był jednak człowiek, który oceniał nas sprawiedliwie. Przez cztery lata liceum (pedagogicznego) gnębił nas lekturami, robił klasówki z cytatów, ale gdy przyszło co do czego – zawsze stawał po naszej stronie. A moja maturalna piątka pisemnym polaku po prostu mnie powaliła ze szczęścia!
Ale i wówczas byli „przegięci w inną stronę”. Pani od geografii robiła nam kartkówki często. Kiedyś siedząc nad pustą kartką zastanawiałam się co napisać, bo o wydobyciu węgla w Urugwaju akurat za dużo do napisania nie miałam… Napisałam więc co umiałam, a akurat powtarzaliśmy Inwokację do „Pana Tadeusza”, napisałam ją, ale tekstem zwięzłym, robiąc kilka akapitów. I jakież było moje zdziwienie, gdy pani profesor na kolejnej lekcji odczytała moją ocenę: – Kaźmierczak, dobra. – Dobra? Pomyślałam bardzo zdziwiona. No to niech będzie dobra…

Za kilka dni święta. Odwieśmy więc spory, porzućmy złość, żal, przebaczmy i prośmy o przebaczenie. Chciałabym, aby po świętach życie wróciło do normy: żeby nauczyciele znów uczyli, a dzieci chodziły do szkoły. Żeby maturzyści mieli szansę zdać maturę i być dopuszczonymi do egzaminów na studia. Inaczej nie wyobrażam sobie, jak miałoby być…

I właśnie tej normalności na święta i po nich, i na zawsze, życzę Państwu:

Szwarc Gapa

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *