Pożegnanie dziadka Edka
|Wnuk Kajetan tak pożegnał dziadka Edka Nowaka:
Drodzy zebrani!
Dziękuję, że przyszliście pożegnać się z Edwardem Nowakiem.
Edward Nowak, dziadek Edek, był niezwykłym człowiekiem. Z pewnością cieszyłby się, że przyszło Was aż tylu. I każdego z Was jakoś zagadałby, poklepał po plecach.
Był mistrzem rozmów, tworzenia i opowiadania historii.
Opowiadał, że bardzo chorował w wieku niemowlęcym i ochrzczono go w pośpiechu. Rodzina bała się, że młody Edek może nie przeżyć, chrzestną została jego babcia, a chrzestnym kościelny. Tutaj jednak dziadek po raz pierwszy pokazał swoją siłę i dążenie ku życiu – wyzdrowiał. Pokazywał nam potem blizny powstałe w czasie dziecięcych chorób na jego przedramionach.
Posiadał niezwykły talent opowiadania, w taki sposób, że czuło się i widziało całą opowieść. Tak szczegółowo opisywał Wronki swojego dorastania, że niemalże pamiętam jak wyglądały w latach 50 i 60-tych.
Historie z jego udziałem miewały spore konsekwencje – takie jak fakt, że tu jestem, istnieję, że istnieje cała moja rodzina. Opowiem, przypomnę Wam teraz o tym jak to się stało, że z Babcią są razem.
Siostra Babci Kazi wychodziła za mąż. Babcia, wówczas panna, jak to się mówi teraz singielka, potrzebowała osoby towarzyszącej na wesele. Wspólny kolega polecił niejakiego Edka Nowaka z Wronek. Poszli zatem razem na wesele nie znając się wcześniej. Impreza, jak to wiejskie wesele, była bardzo udana. Moim przyszłym dziadkom rozmawiało się dobrze. Biegali pomiędzy tanecznym parkietem w pożarowskim pałacu, a stołami w domu babci suto wypełnionym jedzeniem. Dobrej rozmowy nie zakłócił nawet fakt, że w pewnym momencie dziadek oblał tył nowej sukienki babci wiśniówką. (Co babcia pamięta bardzo szczegółowo po latach). Mimo to ich wspólna zabawa toczyła się dalej, aż dziadek zaprosił babcię na rozmowę na osobności. Usadził ją na parapecie. Uklęknął. I poprosił o rękę. Pierwszego dnia ich znajomości! Zaskoczona babcia zgodziła się od razu! I tak już pozostało. Byli razem na dobre i na złe, przez ponad 50 lat.
Doczekali się trójki dzieci, w tym mojego taty Sylweriusza oraz siedmiorga wnucząt.
Dziadek często opowiadał także historię o tym jak przeszedł po poręczy nieistniejącego już mostu żelaznego. Do dzisiaj nie jestem pewien tylko jednego istotnego szczegółu – czy przeszedł poręczą na rękach czy na nogach?
Oprócz ryzykowania swojego życia uratował czyjeś. I to co najmniej dwa razy. Rzucił się do rzeki i ocalił od utonięcia swoją koleżankę (Teresę?) Innym razem wyciągnął z wody brata, pod którym załamał się lód. Nie zdziwiłbym się, jeśli uratował więcej osób, ale się tym nie chwalił. Zawsze będzie mi to imponowało.
Był, jest i będzie moim wzorem, punktem odniesienia. Każda historia, którą staram się opowiedzieć zawiera ciche pytanie z tyłu głowy -„A jak powiedziałby to Dziadek Edek?”.
Bardzo się cieszę i jestem bardzo wdzięczny, że miałem okazję go znać. I to znać aż 23 lata. Dowiedzieć się przy tym ogromu rzeczy, spędzić wspólnie wiele godzin, nauczyć się gry w ping-ponga deskami do krojenia, na stole, spić niezliczoną ilość kaw. Przy akompaniamencie śląskich szlagierów uczyłem się zdania „no nic ni mo w tyj telewizji” z jego nienagannym wielkopolskim akcentem.
Dziadek był nieskończoną kopalnią wiedzy. Przy rodzinnym stole, wraz z mamą mojej mamy, babcią Danką, byli w stanie odtworzyć drzewo genealogiczne całego miasta wraz z mapą, adresami, ślubami, rozwodami, wszystkim. Dziadek przeczytał niezliczoną liczbę książek i gazet. Wpadając, co drugi weekend na kawę, widziałem po jego stronie łóżka, wciąż nowe egzemplarze. Swoją wiedzą chętnie się dzielił.
Nauczył mnie dążenia ku życiu, pomimo wszystkiego. Wewnętrznej siły, pewności mówienia. Dziedziczę po nim donośny głos i sporo cech charakteru, także tych… problematycznych, jak upieranie się przy własnym zdaniu.
Dziadku, nasza pamięć o Tobie nie zginie. Wpłynąłeś na zbyt wiele żyć, abyśmy Cię zapomnieli. Twoje historie z pewnością przekażę swoim wnukom. Proszę Was, wszystkich– pomyślicie, teraz, o dobrej historii, chociaż jednej, którą przeżyliście z Dziadkiem Edkiem lub którą Wam opowiedział.
Teraz wszystkie jego historie żyją w nas, a wraz z nimi jakaś cząstka Dziadka.
Dzięki.
Na koniec – teraz na pewno się rozkleję, nam mężczyznom, tak wpojono, ciężko to przechodzi przez gardło, trudno się otwiera, ale…
Kocham Cię Dziadku! Do zobaczenia!
Kajetan