Ostrzegam! To tekst dla cierpliwych i lubiących się umartwiać czytaniem ze zrozumieniem
|Ciągle porządkuję papiery w redakcji. I jakież było moje zdziwienie i radość jednocześnie, gdy znalazłam pewien stary (z IV 2015 roku) dokument i jednocześnie mój napisany wówczas do niego felieton. Przyznam, że szukałam go w wersji elektronicznej już dawno, ale nie znalazłam. Pozwoliłam sobie więc zeskanować i wstawić „żywcem”
Sprawa dotyczy wniosku o udostępnienie informacji publicznej złożonego przez Waldka do urzędu. Próbowaliśmy wówczas udowodnić, że wroniecki radar (kupiony za gminne pieniądze) jest „maszynką do zarabiania pieniędzy do budżetu”.
Waldek poprosił więc w „trybie dostępu do informacji publicznej” o dane dotyczące ilości wystawionych we Wronkach mandatów z rozbiciem na ulice, na których radar ustawiano. Mieliśmy tezę, że jest w Gminie kilka punktów, w których Straż Miejska lubiła ów radar ustawić i zawsze „żniwa” tam były niezłe. Niestety, nie mam pisma Waldka, ale jak Go znam, było krótkie, zwięzłe i na temat! Wg schematu (o którym informuję pod artykułem).
Po wysłaniu wniosku, Waldek z wronieckiego urzędu dostał takie oto, dwustronicowe pismo, wzywające do uzupełnienia wniosku o udostępnienie informacji publicznej. Nie powiem specjalnie jaki był powód wysłania tego pisma, bo chciałabym, abyście Państwo sami (oczywiście tylko ci, którzy mają świętą cierpliwość!) wywnioskowali, czego oczekiwał od Waldka Robert Dorna pod pismem podpisany.
Przypominam po raz kolejny: kwiecień 2015 rok. Zapraszam do lektury.
Tu jeszcze pomoc do zdania pierwszego z pisma:
Art. 3. [Uprawnienia wynikające z prawa do informacji publicznej]
1. Prawo do informacji publicznej obejmuje uprawnienia do:
1) uzyskania informacji publicznej, w tym uzyskania informacji przetworzonej w takim zakresie, w jakim jest to szczególnie istotne dla interesu publicznego;
2) wglądu do dokumentów urzędowych;
3) dostępu do posiedzeń kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów.
2. Prawo do informacji publicznej obejmuje uprawnienie do niezwłocznego uzyskania informacji publicznej zawierającej aktualną wiedzę o sprawach publicznych.
Dz. U. z 2020 r. poz. 2176
Tyle pismo z urzędu, a teraz moja analiza pisma urzędowego. Nigdy do urzędu nie wysłana, ponieważ miałam ją opublikować.
Przypominam, akcja dzieje się w roku 2015!
Dodam na koniec, że taki wniosek może napisać do urzędu każdy obywatel. I każdy obywatel ma prawo oczekiwać odpowiedzi na swój wniosek. Mam nadzieję, że bardziej pozytywny.
Dziś, w roku 2022 nie ma już jakiejś szczególnej blokady informacji. Praktycznie prędzej czy późnej taką informację uzyskujemy. Można powiedzieć, że szlaki przetarł Maciej Pospieszny (były pracownik PK), który po otrzymaniu z wronieckiego urzędu negatywnej odpowiedzi, z pomocą prawnika skierował sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który to sąd nakazał taką informację obywatelowi Pospiesznemu przygotować. Zdarzyło się tak już dwa razy, że sądy rozstrzygały. Zawsze to trochę w czasie odsunie sprawę, prawda? Docelowo jednak Maciej uzyskał informacje o wszystkich delegacjach burmistrza Wieczora oraz o podpisanych przez urząd umowach.
Bardzo obszerny materiał i bardzo cenny. Chętnym mogę udostępnić do analizy…
To m.in. z delegacji Wieczora dowiedzieliśmy się na przykład, że w okolicach konkursu na prezesa Przedsiębiorstwa Komunalnego, nasz burmistrz przebywał w przedsiębiorstwie prowadzonym przez kandydata na przyszłego prezesa wronieckiego PK, chociaż na konferencji prasowej w listopadzie 2019 roku mówi, że dopiero na konkursie poznał człowieka…
To przypadek z cyklu: „chytry dwa razy traci”. Bo gdyby nie było delegacji, nikt by się o tym nie dowiedział.
Sprawą konkursu na prezesa PK zajmowała się komisja rewizyjna Rady MiG Wronki pod przewodnictwem bezkompromisowej radnej Agnieszki Bartniczak- Ginalskiej. Zrobiła się z tego zresztą niezła awantura. Do sprawy wrócę niebawem.
A co do pisma z urzędu – macie jakieś swoje „kruczki”? Podeślijcie skany :)
Szwarc Gapa
Ja też przez NSA gdzieś informację publiczną przecierałem i zupełnie mnie to nie dziwi. Ten bełkot to najczęściej stosowany przez samorządy myk w celu nieudzielenia informacji lub wydania decyzji odmownej. Najczęściej organy celowo kwalifikują informację jako przetworzoną, by opóźnić drogę sądową.
Kiedyś złożyłem skargę na bezczynność organu i WSA w Poznaniu stwierdził, że nie było bezczynności, bo dostałem odpowiedź przed wyrokiem. Też musiałem
udowadniać przed NSA, że 180 dni to więcej niż 14 dni, bo tyle ma organ na udzielenie informacji. Odtąd WSA w Poznaniu orzeka jak reszta kraju.
Najbardziej kuriozalna odpowiedź jaką dostałem na mailowy wniosek udip była taka, że organ nie może udzielić informacji, bo nie zna mojego maila.
Odpowiedziałem w ten deseń, że skoro nie zna, to dlaczego mi na niego przesyła info, że nie zna? To kogoś oświeciło i dostałem informację.