STW (Spinning Team Wielkopolska) działa!
|Pasjonaci, wędkarze piszą do nas i obiecują pisać systematycznie. Dziękujemy również za piękne zdjęcia!
No i nareszcie jesteśmy pełną paczką (żeby nie mówić, że gębą). Troszkę się u nas pozmieniało, ale to już inna strona medalu. Jesteśmy po naszym trzecim wspólnym wypadzie.
Przede wszystkim chcemy podziękować naszym pierwszym Gościom, którzy uraczyli nas swą obecnością. Monice Garczarek (#mojepoczątkizfotografią), która zrobiła nam niesamowite i przepiękne zdjęcia, nie ma to jak kobieca ręka i aparat, do teraz zbieramy szczęki z podłogi.
Dziękujemy też naszemu koledze Miłoszowi Chrzanowskiemu (#Łekońmachawędą), do niego rzeczywiście okonie ciągną jak magnes, ale i pewnie nie tylko okonie. Lecz do kogo nie ciągły w tą niedzielę? No tak, padło ich sporo.
Tym razem wyrwaliśmy się z naszych korzeni i ruszyliśmy na naszą malowniczą Wartę. Pomimo niżówki udało nam się połapać, a przy tym dobrze bawić. I choć nie wszyscy zostali do końca, bo czas płynął nieubłaganie szybko, to nie możemy narzekać.
Oj, widać powolutku lato ucieka i nadchodzi jesień. A wraz z nią optymizm i dowody na to, że większe rybki powinny się już niedługo pokazać. Tak się stało, gdy w pierwszej godzinie Łukasz dostarczył nam sporo entuzjazmu, wyciągając z główki piękny okaz, jakim był szczupak (kurcze, nie no muszę, nie wytrzymam, na czeburaszkę z małym twisterkiem!). Rozproszeni po główkach, pochowani po krzakach, nie wszyscy od razu zauważyli co się stało.
Ja miałem okazję jednak to nagrać. Urywki filmu wrzucimy już wkrótce w nowym klipie. Niestety, nie było jednak czasu na ważenie i mierzenie ryb. Staraliśmy się, by ryba jak najszybciej wróciła cała i zdrowa do wody. Oczywiście przy moim szczęściu, gdy już „punkt naszego programu” wrócił do wody, zorientowaliśmy się z Łukaszem, że rzucając wędką w krzaki i sięgając po kamerę zapomniałem, że w wodzie zostawiłem paprocha i coś właśnie go zażera ze smakiem no i było już po wszystkim… Obcinka.
No i jest co wspominać. A później standardowo, jak to z nami bywa, nasze częste „rekordy” uderzały nawet w przynęty niekoniecznie na nie przeznaczone. Wiele wynagrodził nam jednak kontakt z naturą, kontakt z Wartą. Warto było zrobić ten długi spacer mówiąc sobie, „a jeszcze jedna główka, a jeszcze jedna.” Nogi choć odmawiały już posłuszeństwa i wniebogłosy krzyczały „starczy”, znalazł się jeszcze w nich pokład energii na dojście do auta.
Całość zwieńczyliśmy oczywiście małym ogniskiem z kiełbaskami i pogaduchami nad brzegiem Warty. Po drobnych szlifach w naszym teamie jesteśmy gotowi, by ruszać dalej. Nie mamy czasu na stanie w miejscu. Mamy już zaplanowane kolejne spotkanie, dwie daty, różne miejsca na oku, ale… no dużo, by tu pisać.
Na pewno już niedługo wrzucimy kolejne posty zanim znów ruszymy na kolejną wycieczkę i uda nam się, mam nadzieję zdradzić więcej szczegółów. Jedno jest przesądzone, a mianowicie w październiku chcemy ruszyć całą ekipą na zawody spinningowe.
Gdzie? Heh, na pewno w Wielkopolsce. Ruszamy więc szukać dobrej zabawy, klimatu, pasji, a przede wszystkim pięknych miejsc i ryb. Wierzymy, też, że uda nam się poznać Was, pasjonatów, wędkarzy zapaleńców, lekko zwariowanych, uśmiechniętych, takich jak my nie do końca normalnych.
Pozdrawiamy Was serdecznie. Do zobaczenia nad wodą…
Spinning Team Wielkopolska
red. Karol Gorczyński
fot. STW – Monika Garczarek