Wroniecka wolta synchroniczna. List Tomasza Ziółka

A jednak nie da się wyłączyć się całkowicie z wronieckich spraw. Myślę, że to co się dzieje wokół budowy szkoły w Nowej Wsi dotyczy nie tylko Nowej Wsi. Coś się w samorządzie wronieckim dzieje niepokojącego. Radnym wydaje się, że wystarczy, że będą dbali wyłącznie o interes swojej wioski i tę postawę burmistrz wykorzystuje – pisze do mnie Tomasz Ziółek. A już się zaniepokoiłam, że nic nie napisze. Sprawa szkoły w Nowej Wsi bliska jest sercu pana Tomasza oraz Jego rodziny, podobnie jak mnie. Pan Tomasz jest specjalistą w sprawach szkolnych, przez wiele lat bowiem był dyrektorem SAPO, zajmując się sprawami oświaty w gminie. Zna się na przepisach prawa i przetargach. Mało kto lepiej wyjaśni Państwu to, co się zadziało w sprawie budowy szkoły i przedszkola w Nowej Wsi. Zapraszam do lektury

Oferty Pracy Wronki

 

Mój znajmy hydraulik powiedziałby, że sprawa jest prosta jest drut. Nieruchomości należące do gminy sprzedaje się w trybie przetargu. Przepis wprowadzający ten obowiązek wprowadzono po to, by uniknąć niejasności związanych z wycenami dokonywanymi przez rzeczoznawców, które, jak uczy doświadczenie, znacznie różnią się między sobą.
Ponadto wartość ziemi zależy od wielu czynników i nie ma lepszego sposobu na jej sprawdzenie aniżeli ogłoszenie przetargu. W ten sposób działka położona w atrakcyjnym miejscu może osiągnąć cenę wielokrotnie wyższą od ustalonej przez eksperta.

Wprowadzając przepis o przetargowym trybie sprzedaży majątku gminnego ustawodawca pozostawił furtkę dla podmiotów, które dzierżawiły majątek gminny przez dłuższy okres.
Trudno jest bowiem uznać za sprawiedliwą sytuację, gdy np. ktoś, kto przez wiele lat korzystając z gruntu, zarabiał na życie, miał dach nad głową, dbał o niego i pomnażał i nagle dowiedział się, że musi stanąć do przetargu i zdobyć na niego sumę pieniędzy przerastającą jego możliwości. Pochylając się nad sytuacją tych osób ustawodawca postanowił, że z bezprzetargowego trybu sprzedaży mogą skorzystać podmioty, które…  zawarły umowę dzierżawy na okres dłuższy niż 10 lat.

Drut okazał się prosty, ale niezwykle rozciągliwy… Mogą się przecież znaleźć osoby, które wydzierżawią majątek jedynie w tym celu, by ominąć przepis zobowiązujący do trybu przetargowego i na drugi dzień po zawarciu umowy dzierżawy będą próbowały nabyć grunt na własność. Za dużo korzystniejszą cenę.

Odpowiedź na pytanie dlaczego nie ustanowiono wyjątku dla wieloletnich użytkowników i przepis sformułowano tak, by w dziecinnie łatwy sposób można było go obejść, może być tematem szerszych rozważań. Pewną tamą dla nadużyć miał być warunek, by przed sprzedażą w trybie bezprzetargowym burmistrz uzyskał zgodę rady gminnej. Według intencji ustawodawcy radni, którzy w imieniu mieszkańców gminy stoją na straży dobra wspólnego sprawiedliwie rozstrzygną, czy sprzedaż w tym trybie jest korzystna dla gminy, czy przeciwnie, to inwestor osiągnie nienależną korzyść. Teoretycznie.

20 lutego 2020 r. gmina Wronki zawarła umowę dzierżawy gruntu w Nowej Wsi, na którym dzierżawca zobowiązał się pobudować przedszkole. To, że znalazł się dzierżawca, który zdecyduje się inwestować na gruncie nie będącym jego własnością, było raczej niespodzianką. Wcześniej wszystko wskazywało na to, że trzeba będzie grunt sprzedać, bo większość podmiotów zainteresowanych budową przedszkola wolała nie ryzykować inwestowania na cudzym gruncie.
Mówił o tym zastępca burmistrza, Robert Dorna na posiedzeniu komisji oświaty, które odbyło się pół roku wcześniej.

25 września 2020 roku inwestor wystąpił do gminy z wnioskiem o sprzedanie mu gruntu, jako dzierżawcy, a więc oczywiście w trybie bezprzetargowym. Od momentu zawarcia umowy dzierżawy minęło 225 dni, tj. nieco ponad 7 miesięcy.

W okresie od złożenia wniosku (25 września)  do 30 grudnia 2020 roku burmistrz nie nadał wnioskowi dalszego biegu.
Napisał do wnioskodawcy, że wnioskiem musi się zająć Rada Miasta i Gminy, ale nie przekazał go do zaopiniowania, co jest rzeczą co najmniej dziwną.

Wniosek był niezwykły, bo przecież wnioskodawca chciał skorzystać z przywileju zarezerwowanego dla wieloletnich dzierżawców po bardzo krótkim okresie trwania umowy. W tej sytuacji prośba do komisji Rady, by zbadała jego zasadność wydałaby się rzeczą oczywistą.

Burmistrz nie zwrócił się również do wnioskodawcy o uzupełnienie wniosku, mimo że brakowało w nim uzasadnienia.

Nie przeszkodziło to w skierowaniu do rady gminnej projektu uchwały wyrażającej zgodę na zbycie gruntu na rzecz inwestora w trybie bezprzetargowym.
Rada projekt przyjęła na sesji w dniu 30 grudnia 2020 r. Do projektu nie załączono żadnej opinii (podpis radcy prawnego opinią nie jest). Uzasadnienie ograniczało się do jednego zdania zawierającego podstawę prawną decyzji rady, a przecież sprawa dotyczyła majątku gminy i zmniejszenia dochodów gminy z tytułu umowy dzierżawy. Rzeczą oczywistą wydawała się być potrzeba bardzo mocnego merytorycznego uzasadnienia mającego na celu rozwianie wątpliwości radnych i przedstawienie opinii publicznej przejrzystego komunikatu, że sprawa jest uczciwa.

W trakcie sesji okazało się, że burmistrz nie przygotował się również do odpowiedzi na pytania radnych opozycji związanych z uzasadnieniem projektu uchwały.

Mimo kiepskiego przygotowania burmistrza i mimo rażących braków w materiałach przekazanych radnym, głosowanie się odbyło.
Głosami radnych koalicji burmistrzowskiej rada wyraziła zgodę na bezprzetargową sprzedaż działki.

Do 30 grudnia 2020 r. wydarzenia towarzyszące budowie przedszkola „Złota Rybka” były przewidywalne i przebiegały według znanych schematów. Skomplikowany i niejasny wniosek potraktowany został jako rzecz oczywista. Niezbyt gorliwi w spełnianiu swoich obowiązków urzędnicy, automatycznie głosujący radni. Normalka.

Nikt się nie spodziewał, że w styczniu nastąpi zwrot akcji o 180°. Nic nie zapowiadało gwałtownego zwrotu akcji, chociaż napięcie zaczęło rosnąć, gdy 12 stycznia 6 radnych wysłało do wojewody wielkopolskiego wniosek o stwierdzenie nieważności grudniowej uchwały. Jako przyczynę podali zbyt krótki okres użytkowania działki, co poparli przykładem orzeczenia sądu administracyjnego, uchylającego podobną uchwałę.

Wniosek był lakoniczny, nie zawierał żadnych zarzutów pod adresem burmistrza. Zwykły wniosek, który mógł spowodować unieważnienie uchwały. Sytuacja, która zdarza się dość często.

Nic nie wskazywało na to, że 21 stycznia 2021 r., tj. 23 dni po uchwaleniu zgody na bezprzetargową sprzedaż działki, zostanie ona cofnięta na wniosek … samego burmistrza.

Doszło do tego na specjalnie zwołanej w tym celu sesji rady gminnej. Cała sesja odbyła się w systemie zdalnym, radni uczestniczyli w sesji w sposób wirtualny i włączali się do obrad za pośrednictwem Internetu. Jedynie burmistrz Mirosław Wieczór miał problemy techniczne i uczestniczył w sesji w sposób analogowy, dzieląc krzesło z przewodniczącym rady. Sesja trwała 53 minuty, z czego 36 minut poświęcone było na uchwalenie programu sesji, około 10 minut na podjęcie uchwały, a 7 na sprawy personalne rady gminy.

Na początku sesji radni wysłuchali długiego wystąpienia Mirosława Wieczora poświęconego głównie krytyce radnego Marcina Wilka, który zagłosował za uchwałą, a potem stwierdził, że postąpił pochopnie i, by swój błąd naprawić, razem z radnymi opozycji podpisał się pod petycją do wojewody, by uchylił uchwałę. W wystąpieniu było użalanie się nad swoimi krzywdami (standard w każdym wystąpieniu Mirosława Wieczora) i ani słowa o meritum sprawy, tj. argumentach za zgodą na zbycie gruntu w trybie bezprzetargowym i jej wpływie na finanse gminy. Burmistrz stwierdził, że przyczyną zwołania nadzwyczajnej sesji było… umożliwienie radnemu Marcinowi Wilkowi ponownego głosowania, co podkreślił w podsumowaniu swojego wystąpienia: – „Sesja jest, jeszcze raz powtarzam, zwołana tak naprawdę na Pana (tj. Marina Wilka – dopisek mój) prośbę, w związku z tym, w tym sensie, że Pan jakby komunikuje społeczeństwu, że nie mógł, że jakby Pan mógł, to by Pan zagłosował inaczej, dlatego ma Pan konkretną uchwałę, gdzie Pan może zagłosować inaczej i proszę mieć odwagę, żeby to zrobić.”(cytat spisany z materiałów wideo)

Radny, „dla którego zwołano nadzwyczajną sesję”, po krótkim oświadczeniu, że o nią nie zabiegał, wylogował się z dalszych obrad.

Uchwalanie porządku obrad trwało tak długo, bo przewodniczący rady Piotr Rzyski uznał za rzecz konieczną, by na zwołanej w trybie pilnym sesji „dla Marcina Wilka” zajęto się odwołaniem…  Marcina Wilka z funkcji przewodniczącego komisji oświaty. Prosił w związku z tym burmistrza o zgodę o wstawienie dodatkowego punktu do porządku obrad i burmistrz łaskawie na to się zgodził.

Żenujące.

W 10 minutach poświęconych głównemu tematowi sesji nie padło ani jedno zdanie dotyczące meritum sprawy, tj. dlaczego trzeba podjąć uchwałę unieważniającą poprzednią uchwałę o sprzedaży nieruchomości w trybie bezprzetargowym. Cały czas rada gminna zajmowała się sobą i stosunkami między burmistrzem Mirosławem Wieczorem a  radnym Marcinem Wilkiem.

Po wycofaniu się radnego Wilka spodziewałem się, że przedstawiony projekt uchwały anulującej zgodę na zbycie działki zostanie odrzucony. Wydawało się to oczywiste, bo radni opozycyjni nie byli obecni i na placu boju, pozostali tylko zwolennicy burmistrza. Wronki potrafią jednak zaskoczyć: wszyscy radni byli za cofnięciem uchwalonej uprzednio zgody. Od żadnego z radnych nie usłyszałem argumentów, dlaczego tak zagłosował.

Według „Uniwersalnego Słownika Języka Polskiego” PWN słowo wolta ma parę znaczeń. W sporcie oznacza zręczny obrót ciała w czasie walki, wykonywany w celu uniknięcia ciosu przeciwnika lub zadania mu ciosu z niespodziewanej strony. Wolta może oznaczać również nieoczekiwaną decyzję, zmianę w czyimś zachowaniu, poglądach, zaskakujący zwrot akcji, np. powieści lub filmu.
A zatem woltę wykonują sportowcy, artyści i politycy. Jest zasadnicza różnica między woltami wykonanymi przez poszczególne grupy. Atleci wykonują wolty po to, by zwyciężyć przeciwnika i by kibice podziwiali ich zręczność i spryt. Autorzy książek, sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych stosują wolty po to, by czytelnik, czy widz poczuł dreszczyk emocji i podziwiał kunszt budowania akcji. Politycy, wykonując wolty chcą, by były one niezauważalne i zawsze twierdzą, że się ani trochę nie zmienili. Upierają się, że to inni z całym światem obrócili się wokół nich, a oni niezmiennie trwają przy tym samym poglądzie. Innym się tylko wydaje, że to polityk zmienił o 180°swoje poglądy. Nawet wtedy, kiedy wykonali woltę, bo się im grunt palił pod nogami, twierdzą, że nic się nie stało. Pewnie dlatego wolta wykonana przez szermierza jest postrzegana jako coś pozytywnego, jako dowód jego zręczności i sprytu, natomiast wolta wykonana przez polityka jest postrzegana negatywnie, bo niesie ze sobą nieprzyjemny zapaszek. Bo polityk coś ukrywa, bo w sprawie może być jakieś drugie dno.
Radny Marcin Wilk przyznał, że popełnił błąd i próbował go naprawić. Zwolennicy burmistrza uznali za naganne to, że Marcin Wilk zmienił zdanie i tak mocno go potępili, że na komendę burmistrza wszyscy zrobili to samo. Wykonali manewr polityczny będący ewenementem na skalę światową, który powinien przejść do historii jako wroniecka wolta synchroniczna!

Ale żarty na bok. Mamy wierzyć, że zgodę na sprzedaż bezprzetargową cofnięto w związku z oświadczeniem Marcina Wilka, że popełnił błąd głosując za nią? Przecież głos jednego radnego nie był decydujący. Jeżeli sprawa była tak jednoznacznie korzystna dla gminy, to dlaczego radni tak łatwo z tych korzyści zrezygnowali?

Dlaczego uchwała została uchylona? Tego opinia publiczna się nie dowiedziała. Rada ukarała Marcina Wilka nie za to, że zmienił zdanie, bo zrobili to wszyscy radni, ale za to, że odważył się publicznie zakwestionować nieomylność burmistrza.
Rzekomo zrobiono to w imię przejrzystości. Na sesji padło wiele słów mówiących o niej, ale nie przedstawiono przejrzystego i przekonującego uzasadnienia decyzji podjętych przez radę i trybu ich przygotowania przez burmistrza.

Przejrzystość może być bardzo mętna.

Tomasz Ziółek

komentarzy 21

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *