Wspomnienia covidowego OZDROWIEŃCA

Kilka dni temu publikowałam Państwu list Czytelnika, który został wysłany na kwarantannę z pozytywnym wynikiem testu na covid 19. Ponieważ nie chciał zarażać rodziny, postanowił odizolować się z pomocą państwa. Został skierowany, zbadany i „osadzony w hotelowym areszcie”. Obiecywał, że już po wszystkim napisze znowu i opowie jak było. Dziś dotrzymał słowa. Oto kolejny list:

Oferty Pracy Wronki

Witam Pani Grażyno

Obiecałem że odezwę się opowiem jak wyglądała moja dalsza walka z Covid-19.
Pewnie zwali się zaraz na mnie fala hejtu, że historia nieprawdopodobna jak poprzednim razem. Na każde słowo napisane w poprzednim liście jak i tym mam to podparte dowodami.

Otóż jestem już ozdrowieńcem. Jak to się stało? W 9 dniu mojego odizolowania od społeczeństwa zadzwonił do mnie lekarz i zapytał się jak się czuję i czy pojawiły się jakieś objawy koronawirusa. Odpowiedziałem, że nie mam żadnych objawów i czuję się tak samo jak w dniu rozpoczęcia izolacji. Wtedy usłyszałem „JEST PAN JUŻ ZDROWY I DZIASIAJ WYCHODZI PAN Z IZOLATORIUM”.
Dopytałem się czy mogę już swobodnie poruszać się po mieście i usłyszałem odpowiedź twierdzącą, tylko że muszę chodzić w maseczce. I po chwili lekarz dodał, że dostaję zwolnienie z pracy do końca miesiąca. Nie zrobiono mi żadnego wymazu kontrolnego, a z informacji powszechnie dostępnych wynika jasno, że powinienem wyjść po dwóch wynikach negatywnych. Dlaczego nie miałem, tego nie wiem. Szkoda że nie spytałem lekarza. Może teraz takie są wytyczne.

Przez cały czas pobytu w izolacji zastanawiałem się czy ja aby na pewno jestem zakażony i itp., a teraz to tak poważnie zastanawiam się czy ja jestem już zdrowy?

Lekarz po niespełna dwuminutowej rozmowie uznał mnie za ozdrowieńca i zdrowemu człowiekowi dał kolejne zwolnienie. Rozumiem gdybym był po jakimś wypadku i musiał się rehabilitować, ale mnie nic nie jest. Co więcej mam ZALECENIE- NIE OBOWIAZEK siedzenia w domu i to w maseczce. Nie wiem może mają takie wytyczne odgórnie? Trudno mi to zrozumieć.
Przy wyjściu na „wolność” dostałem nową maseczkę, wypisy i udałem się do domu.

I tam przeżyłem szok czytając przy kawie swój wypis!

Otóż z ciekawej lektury wyczytałem, że codziennie miałem mierzoną temperaturę (tu się zgadza, dokładnie dwa razy dziennie był wykonywany pomiar- ALE NIGDZIE NIE BYŁ ZAPISYWANY), mierzone ciśnienie, tętno, saturację (miałem raz, bo z ciekawości chciałem sprawdzić sobie jaką mam – wynik i tak w wypisie zupełnie inny), częstotliwość oddechów, a nawet ilość wydalanego moczu!

Żadnych leków nie dostawałem (by zaburzały moją świadomość) i z używek nie korzystam, ale ŻADNEGO Z W/W BADAŃ NIE PAMIĘTAM BYŁ MIAŁ ROBIONE.
Czyli wyniki to twórczość radosna pielęgniarek lub lekarza. Pewnie takie mają wytyczne odgórne, by dostawać pieniądze z NFZ-tu. Ten pewnie przetwarza te wyniki dalej i idzie to do Ministerstwa Zdrowia. Tak powstają statystyki.
Po moim odkryciu, aż mnie korci, by zgłosić to do prokuratury albo przynajmniej do NFZ-tu, ale powstrzymuje mnie tylko myśl co będzie gdy rzeczywiście będę potrzebował ja albo ktoś z najbliższej rodziny pomocy lekarza w szpitalu? Czy wtedy wyszedłbym z niego żywy?

Nic mi nie jest, wiec machnąłem ręką. Zagłębiłem się w lekturę wcześniejszego wypisu i skierowania do izolatorium i doszukałem się więcej ciekawostek m.in.: że miałem wykonane badania od stóp do głowy (mam na to dowód, że nie było to wykonywane- miałem zabieg w obrębie tułowia, a w wypisie jest brak blizn i znamion) i nawet miejscami zmienili mi płeć. Czyli wypisy są robione na zasadzie kopiuj/wklej. Zastrzeżeń do pielęgniarek nie mam, bo zawsze zapytały się czy jest wszystko ok. Tak samo do żołnierzy WOT, którzy roznosili jedzenie i nawet trochę porozmawiali. W każdym pokoju był telefon i można było w każdej chwili skontaktować się z pielęgniarkami lub żołnierzami.
Najbardziej właśnie bulwersuje mnie fakt sfałszowania moich wyników w trakcie trwania izolacji. Pewnie większość osób izolowanych tak ma i mogłoby to spokojnie potwierdzić. Bo jeśli rzeczywiście w jednym przypadku tak postępują to nie jest wykluczone, że jest to norma, na którą jest ciche przyzwolenie. Potem powstają jakieś informacje na podstawie których rządzący muszą podejmować decyzje dotyczące większości Polaków.
Czyli można mieć obawy czy do społeczeństwa docierają rzetelne informacje i czy ten strach nie jest na wyrost.

Tak wiec mogę tylko zaapelować do czytelników, by uważali na siebie i swoich bliskich. Dbajcie o siebie, o swoje zdrowie i nie dajcie się zwariować wszystkim informacjom jakie do Was docierają. Dwa razy zastanówcie się zanim cokolwiek zrobicie. Myślcie, co robicie i jak postępujecie. Ja miałem to szczęście, że przeszedłem bezobjawowo, ale inni tego szczęścia mogą nie mieć. Znam osoby, które są w szpitalu pod tlenem i które przechodziły Covida w wersji łagodnej z objawami. Wiec coś z tym Covidem jest na rzeczy, ale czy to wszystko nie jest nad wyraz wyolbrzymione?

Nie wiem i nie mnie to oceniać, bo nie jestem lekarzem. Przykro mi to stwierdzić, ale my prawdy chyba nigdy się nie dowiemy.

Pozdrawiam

„OZDROWIENIEC”

Tylko czy aby na pewno?

Ps. tak dla bezpieczeństwa ograniczę do minimum moje wyjścia na zewnątrz do spacerów późno wieczornych,
bo kolejnych 11 dni w zamknięciu chyba nie wytrzymam

A tu pierwszy list:

List Czytelnika z pozytywnym wynikiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *