Wyborcza brzydota

Wychodząc na miasto trzeba być naprawdę ślepym, by nie zauważyć, że zbliżają się wybory. Pod względem ładu przestrzennego pasów drogowych w okresie przed wyborami Wronki cię nie zaskoczą.

wyborczysyfOd kandydatów do Sejmu i Senatu, którzy nas już reprezentowali lub zamierzają zastąpić starych wyjadaczy i spadochroniarzy powinniśmy oczekiwać dbania o wspólne dobro. Tymczasem plakaty wyborcze uśmiechniętych kandydatów stoją – jeden na drugim – pod prawie każdą lampą. Zawalone są też wszystkie możliwe słupki czy barierki.

Oferty Pracy Wronki

Wyborcza szpetota we Wronkach ma dwa powody: zła organizacja miejsc przeznaczonych na bezpłatne materiały wyborcze oraz brak odpowiedniej uchwały rady miasta.

Miejsc na powieszenie plakatu wyborczego tak naprawdę nie ma. W cywilizowanych wyborczo miastach są na czas wyborów stawiane drewniane tabliczki, gdzie komitety wyborcze mogą bezpłatnie zamieszczać swoje materiały. Często są ponumerowane, przez co każdy komitet ma tyle samo miejsca. Koszty takich tablic są niewielkie.

A jak jest obecnie we Wronkach? Wedle zarządzenia burmistrza plakaty wyborcze 147 kandydatów do Sejmu i Senatu RP mają zmieścić się na… 4 słupach ogłoszeniowych! W dodatku są to słupy stricte ogłoszeniowe, nie tylko przeznaczone dla polityków. Ja próbowałem – powiesiłem plakaty wyborcze o godzinie 21. Następnego dnia o godzinie 14 były już zaklejone.

Nie dziwie się, że w końcu ktoś nie wytrzymał, wpadł w przedwyborczą furię i w pewną noc przywrócił ład przestrzenny na ulicy Mickiewicza, zrywając – jak leci – wszystkie plakaty.

Więc proszę pana burmistrza – niech pan wyśle swoich urzędników do powieszenia na takie słupy – wedle własnego rozporządzenia – urzędowych obwieszczeń wyborczych i policzy, po ilu godzinach zostaną zaklejone przez inny komitet, plakat nadchodzącego koncertu bądź wydarzenia, nekrolog lub prowidenta.

Inne polskie miasta uchwałą rady po prostu wieszania plakatów przy pasie drogowym zakazały. Dzięki temu oszczędzili swoim mieszkańcom wszechogarniającej szpetoty, nudności, wiejskiego obrzędu wyborczego na ulicach, złego zdania na temat wyborów, zaniżania frekwencji i wytrwałości w oczekiwaniu na koniec października, kiedy infrastruktura wróci do siebie. Idzie to zrobić jedną prostą uchwałą.

Mamy we Wronkach tyle żelastwa na ulicach, że warto pomyśleć, by akty prawa miejscowego je uregulowały. Jeśli tego nie zrobimy – przy najbliższych wyborach (na szczęście dopiero za 3 lata) znów zbombardują nas Ajchlery, Rutnickie, Paszyki, Porzucki, Munyamy, Libery i Andrzejaki.

Waldemar Andrzejewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *