Zmarł Eugeniusz Krzyżaniak. Pokonał Go rak…
|W Nowej Wsi znali Go wszyscy. Całe życie walczył z przeciwnościami losu i o dobrą przyszłość dla dzieci. Razem z żoną Ireną wychowali ich jedenaścioro. Myślę, że mogą być z nich dumni. Z chorobą walczył długo i dzielnie. Cały czas miał nadzieję, że tę walkę wygra. Dziś w nocy przegrał. Już Go nie zobaczymy w parku na imprezach wiejskich, roześmianego, zadowolonego, ale na pewno nie zapomnimy o Nim
Eugeniusz Krzyżaniak 21 czerwca 2018 roku jeszcze walczył z nami o budowę nowej szkoły. Tutaj na zebraniu w nowowiejskiej świetlicy.
Jak Go poznałam? Mniej więcej tak…
Kiedy w 1985 roku rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej w Nowej Wsi, był chyba pierwszym rodzicem moich uczniów, którego poznałam. Przyszedł do szkoły w czasie przerwy, wszedł do klasy, w której akurat siedziałam i wpisywałam coś w dziennik.
Wysoki, postawny, bez uśmiechu. Wszedł i głośno zapytał po prostu:
– To ty jesteś Kaźmierczoczka? Bez certolenia się przeszedł ze mną na „ty”. Wiedziałam kim jest. Na wsi wszyscy znali „Genola”.
Zdębiałam, ale odpowiedziałam:
– Tak, Grażyna Kaźmierczak, uczę Pana syna języka polskiego. Prosiłam o kontakt, ponieważ….
– To pamiętaj – przerwał mi bezceremonialnie – Nie mam czasu chodzić do szkoły z każdym g…m. Jak sobie nie radzisz z dzieciokami, to sie zwolnij.
I wyszedł…
Kiedy już mi minął szok, doszłam do wniosku, że ma rację. Polubiłam Go od razu.
Będzie nam Ciebie, Genol, na wsi brakowało…
Grażyna