Mamy problem?! – pyta Tomasz Ziółek w swoim najnowszym felietonie
|Przedstawiam Państwu felieton Tomasza Ziółka pt. Mamy problem?! Zapraszam Państwa do lektury
Mamy problem?!
W niedzielę 27 sierpnia niemiecka telewizja publiczna ARD w codziennym programie Tagesschau 20 Uhr poinformowała, że dwa kraje związkowe mają duży problem z napływającą ze wschodu falą nielegalnych uchodźców. W pierwszym półroczu bieżącego roku zatrzymano w Brandenburgii i Saksonii 12 tysięcy osób nie posiadających dokumentów pozwalających na legalne przekroczenie granicy Unii Europejskiej. Prawie 70 osób dziennie. Jako przykład ilustrujący przemyt osób pokazano zdjęcia z akcji policji w Görlitz, która miała miejsce na początku przedostatniego tygodnia sierpnia. W niewielkim samochodzie dostawczym stało – bo nie było miejsca na siedzenie – 27 migrantów z Syrii. Niezorientowanym wyjaśniam, że sąsiadem Görlitz jest leżący po polskiej stronie Odry Zgorzelec. W programie nie padło ani jedno słowo krytyki zabezpieczenia granic przez kraje, z których migranci przedostali się do Niemiec, bo niemiecka telewizja publiczna nie zajmuje się propagandą, a jedynie informacja o tym, że mające problemy kraje związkowe zwróciła się o pomoc ze strony rządu federalnego.
A więc Niemcy informują swoich obywateli o problemie z nielegalnymi uchodźcami. O ile znam geografię, to ich główną przyczyną są nasze problemy z zabezpieczeniem wschodniej granicy, bo do Brandenburgii i wschodniej części Saksonii można dostać się jedynie z terytorium Polski. Informacja podana przez źródło niemieckie świadczy o tym, że polskie służby nie radzą sobie z zabezpieczeniem wschodniej granicy Unii Europejskiej. Nic o tym nie wiemy, ponieważ uczciwe informowanie o kłopotach nie pasuje do propagandowej retoryki rządu Prawa i Sprawiedliwości. Bo na wschodniej granicy postawiliśmy płot, który teoretycznie uszczelnił granicę z Białorusią. Życie zweryfikowało tę teorię. Okazało się, że płot nie jest żadną przeszkodą dla przemytników ludzi i fala nielegalnych migrantów wcale nie przestała przenikać do kraju. Prawda o problemach z zabezpieczeniem granicy prowadzi do nieuniknionego wniosku, że decyzję o jego postawieniu podjęto mając na celu propagandowy interes partii rządzącej, a nie interes państwa. W efekcie bariera w postaci wymyślonej i zrealizowanej przez polityków partii rządzącej jest bardzo kosztowną dekoracją, która służy głównie za tło do ich konferencji prasowych.
Zastanawiam się nad pytaniem przygotowanym do referendum w dniu 15 października: Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?
Dlaczego nie zadano tego pytania przed rozpoczęciem budowy płotu? Czy pytanie o celowość inwestycji zadane po jej zakończeniu nie kłóci się ze zdrowym rozsądkiem? Ogrodzenie stoi i odpowiedź na zadane pytanie nie może tego zmienić. Wyborca już zapłacił za jego postawienie. Za jego pieniądze sprawiono mu w pijackiej euforii dziwaczny szklany wazon, a teraz zadaje się pytanie, czy należy go potłuc. Szkoda wydanych pieniędzy. Osobiście jestem za rozbiórką płotu tylko w miejscach, gdzie szkodzi środowisku i utrudnia życie mieszkańcom. Pozostała jego część niech pozostanie na zawsze świadectwem krótkowzroczności jej budowniczych i ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń przed nadmierną pychą rządzących. Tak jak słynny mur chiński, którego jest skarlałą namiastką.
A tak na marginesie, co mielibyście przeciwko temu, by pytanie referendalne brzmiało: Czy jesteś za tym, by politycy, którzy decydowali o budowie bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi w celach propagandowych, zwrócili wydane pieniądze do budżetu państwa?
Tomasz Ziółek
OD REDAKCJI:
W 2015 r. Węgry postawiły mur na granicy z Serbią. Wysoka, mierząca 3,5 metra bariera stanęła na 175 km odcinku granicy. Do połowy lipca 2019 roku nielegalnie granicę przekroczyło wtedy 78 tys. osób ze strony Serbii i rząd chciał powstrzymać tę falę. Budowa kosztowała 30 mld forintów, co przy obecnym kursie złotego daje kwotę 381 mln zł. W przeliczeniu to około 2,2 mln zł za kilometr.
Polska granica z Białorusią jest ponad dwukrotnie dłuższa niż węgiersko-serbska i mierzy 418 km. Przeliczając według węgierskich stawek sprzed sześciu lat wychodziłoby 910 mln zł konieczne do tej inwestycji. Polskie ogrodzenie będzie jednak dużo droższe i oszacowano w przyjętym przez rząd projekcie ustawy resortu Mariusza Kamińskiego, że będzie kosztować łącznie 1,62 mld zł, czyli 3,9 mln zł w przeliczeniu na kilometr granicy.
Nie wiadomo jednak, ile w rzeczywistości tej bariery będzie, bo w uzasadnieniu do projektu napisano, że najbardziej narażony na przekroczenia odcinek ma długość 187 km. Przeliczenie na kilometr przy 187 km daje o wiele wyższe kwoty ogrodzenia – aż 8,6 mln zł za każdy kilometr, co byłoby stawką prawie czterokrotnie wyższą niż na Węgrzech.
źródło: https://businessinsider.com.pl/finanse/
koszt-ogrodzenia-na-granicy-z-bialorusia-bedzie-duzo-wyzszy-niz-na-wegrzech-parametry/35kfn09
Słowo „fala” pada w tekście czterokrotnie, i raz w komentarzu WB, trzykrotnie zaś autor używa określeń „nielegalni uchodżcy/migranci”.
Wodna retoryka (fala, napływ) budzi skojarzenia z kataklizmem, klęską żywiołową, czymś zagrażającym, na co nie mamy wpływu i co budzi lęk, i nie jest najlepszym sposobem dla opisania przemieszczania się uchodżców.
Posługiwanie się określeniem opisującym ludzi jako „nielegalnych” stygmatyzuje, ale co ważniejsze dehumanizuje. Nielegalne może być co najwyżej określone działanie np. przekroczenie granicy. Jednak dla przypomnienia: człowiek przekraczający granicę państwa (w dowolnym jej miejscu) z zamiarem ubiegania się o ochronę międzynarodową przestępstwa nie popełnia.
Wszystko zaczyna się od języka.
Zgadza się, zachodni sąsiedzi mają problem, bo emigranci napływają. Nie wiadomo, czy przekraczają naszą wschodnia granicę, czy też jest jakiś nielegalny tranzyt z południa. Jedno jest pewne, że płot na granicy nie spełnia swojego przeznaczenia, bo gdyby spełniał, to nikt nie powinien przedostać się na naszą stronę, a tak się jednak dzieje. Szkoda, że nie potrafimy rozmawiać z UE i nie chcemy pomocy FRONTEXU. I jeszcze jedno.. na granicy z Białorusią trwa dalej przeładunek gazu LPG (podejrzewam, że z Rosji) oraz nawozy sztuczne…biznez is biznes :)
Faktycznie, mogłem nie użyć określenia nielegalni emigranci. Zasugerowałem się pytaniem referendalnym: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?” Czy anonimowego purystę to nie razi? Co do fali, być może przesadziłem i prawdziwa fala nas dopiero czeka. W lipcu zatrzymano 10,5 tys. migrantów nie posiadających dokumentów.