Mistrzowie parkowania na Powstańców
|Dziś chciałbym poruszyć temat skrzyżowania ul. Powstańców Wielkopolskich z Placem Wolności.
Pod koniec 2010 roku, kiedy odebrałem swoje pierwsze prawo jazdy i zacząłem przygodę z infrastrukturą drogową we Wronkach, strasznie denerwował mnie brak zakazu postoju na ul. Mickiewicza, koło sklepy Gzyl. Samochody stojące tam korkowały całą ulicę. Jednak trochę pokrzyczeliśmy o tym na portalu wronczanie.pl i udało się – zakaz się pojawił. Z początku ignorowany, jednak posypały się pierwsze mandaty, ludzie się nauczyli stawać parę metrów dalej i można tam swobodnie jeździć.
Dziś chciałbym poruszyć kolejny podobny temat: skrzyżowanie ul. Powstańców Wielkopolskich z Placem Wolności. Mam okazję jeździć tam codziennie kilka razy. Podjeżdżam do skrzyżowania, i co widzę? Z lewej – wolne – w końcu jednokierunkowa. Na wprost – wjazd na „ul. Plac Targowy”. A na prawo co widzę? No właśnie – nic nie widzę, bo parę metrów przed skrzyżowaniem stoją tam zaparkowane auta.
Aby z Placu Wolności skręcić w prawo trzeba się zatem powoli autem wychylać, jednocześnie myśląc: „wjedzie mi ktoś w przód, czy nie wjedzie?” Jak już uda się wyprostować auto, to jeszcze trzeba przystawić głowę do boku szyby i zerknąć, czy widać jakieś światła z oddali i przepuszczać to co trzeba.
Z Placu Wolności w lewo też jest ciekawie. Uważać muszę obie strony: osoby na głównej, jak i samochody na drodze podporządkowanej. Chcąc wyjechać z Placu robi się tam czasem nawet trójpasmówka. Jedno auto przyklejone do prawej strony skrzyżowania, drugie do lewej, a trzecie pomiędzy nimi. Każdy w innym kierunku i każdy nic nie widzi.
Osoby jadące z Powstańców Wlkp. w kierunku Poznańskiej też bezpiecznie nie mają – oni również nic nie widzą, bo kierowcom nie chce się zaparkować na targowisku lub placu wolności i przejść kilkanaście metrów. 50tka przy tym skrzyżowaniu to stanowczo za dużo, by przejechać spokojnie. Szczególnie w dni targowe, kiedy dużo „niedzielnych kierowców” zasiada za kółkiem.
Slalomem jeżdżą też auta od strony wiaduktu kolejowego do skrzyżowania. To znów za sprawą parkujących na ulicy samochodów. Sytuacja podobna do tej z 2010 roku. Niektórzy postulują, by zrobić tam drogę jednokierunkową. Ja jednak tego pomysłu nie popieram – zrobi się jeszcze większy korek na drodze. Dobrym pomysłem byłoby po prostu ustawienie zakazu na całej długości i nauczenie miejscowych parkowania na swoim podwórku.
Wracając do mistrzów parkowania przy krzyżówce. Temat ciężki, bo teoretycznie według kodeksu drogowego jest to zabronione i bez znaku:
„Art. 49. 1. Zabrania się zatrzymania pojazdu na przejeździe kolejowym, na przejeździe tramwajowym, na skrzyżowaniu oraz w odległości mniejszej niż 10 m od przejazdu lub skrzyżowania”. Sam znak
też pewnie nie ruszy kierowców – dopiero za którymś mandatem wprowadzi się tam przejrzystość i porządek z autami. Przykład: interwencja policji na światłach w Nowej Wsi nauczyła stawać wszystkich, że czerwone oznacza „stop”.
Robiąc zdjęcia na potrzeby tego artykułu, mina pewnego pana w pobliżu wyraźnie wskazywała, że zaraz przyjdzie i mi ten aparat zniszczy. Jak szło się łatwo domyślić – później wsiadł do stojącego tam samochodu.
Ludzie, nie stawajcie jak takie wronieckie buraki!
Waldemar Andrzejewski