Wydrukujemy, zeskanujemy, odnajdziemy psy, przechowamy koty i … nakarmimy jaskółki
|WRONIECKI BAZAR jest do wszystkiego, jak się okazało. Jako Agencja Reklamowa zajmujemy się reklamą szeroko pojętą- drukujemy, skanujemy, wieszamy banery, oklejamy auta i busy. Jako portal piszemy, filmujemy, załatwiamy sprawy, informujemy mieszkańców. Oczywiście odnajdujemy zagubione psy i koty, telefony i rowery oraz ich właścicieli. To, co nas spotkało w poniedziałek jednak trochę nas zaniepokoiło, czy damy sobie radę…
W poniedziałkowe przedpołudnie w biurze dyżurowała osobiście Ania, nasza nowa pani prezes.
Nie jest tajemnicą, że Ania jest wielbicielką wszelkich zwierząt dużych, czy małych bez różnicy.
Kiedy więc przeszedł pan i w kartoniku przyniósł trzy jaskółki, które wyleciały z gniazda, nie wahała się, wzięła je. Ktoś powiedział mu, że w BAZARZE na pewno pomogą :)
Dopiero potem, kiedy, jak się okazało z problemem została sama, a jaskółki siedziały osowiałe w kartonie, zastanowiła się co robić. W sumie powinna „polatać” i złowić im coś do jedzenia.
Z pomocą przyszedł kolega, który kupił pudełko robaków. Pensetą karmiła więc młode, które szybko odzyskały siły. W domu z panią Krysią „uwiły” im gniazdko w koszyczku. Rano (na rowerze) przetransportowała koszyk z jaskółkami z powrotem do biura. A tam każdy chętnie na zmianę je krami, bo jak widać na filmie są wdzięcznymi żarłokami.
Kiedy zostawiła mnie wczoraj na popołudniowej zmianie w biurze (z zakazem karmienia do 18.00, aż wróci), oczywiście nie potrafiłam się oprzeć i nakręciłam ten filmik. Ok. 17.oo jaskółki nakarmione, wzmocnione, usiadły na brzegu koszyczka – gniazdka i oczekiwały na swą „matkę Anię” prawie gotowe do odlotu!
Tak więc teraz „matka Ania” musi pomyśleć jak nauczyć je latać…
W sumie szykujemy się do remontu dachu, może ćwiczyć :)
To już trzeci dzień Ania opiekuje się jaskółkami. Dzielną mam córkę!
A w domu pokój demolują nam dwa „kociątka”, którymi opiekujemy się na czas nieobecności ciotki Aliny. Ale chyba nie dostanie ich z powrotem. Też skradły nasze serca, choć póki co bronią się dzielnie przed „udomowieniem”. Na szczęście wiedzą d czego służy kuweta :)
Jeśli ktoś z państwa miał podobny przypadek z jaskółkami, prosimy o kontakt: 501 531 075 – co dalej?
Szwarc Gapa
Na początku siedziały osowiałe w koszyczku – gniazdku…
Po południu już były prawie gotowe do lotów…
Czytelnicy są proszeni o przynoszenie „ustrzelonych” much i komarów! :D
Miałem już przyjemność uratowania piskląt i to z sukcesem. Były to kiedyś zięby, a w tym roku kwiczoł . Telefonowałem już do Pani Ani z poradą, ale proszę o zamieszczenie porady w necie, aby inni też mogli przeczytać. Podstawowym pokarmem który stosowaliśmy było surowe chude mięso drobiowe i wieprzowe, cięte nożyczkami na kształt i wielkość robaka, rzadziej wątróbka drobiowa, dżdżownice i muchy. Zięba dodatkowo gotowany makaron, a kwiczoł rozgniecione borówki. Karmić trzeba często. Piskleta początkowo były trzymane w klatce od domowego królika z zamontowanym drążkami do siedzenia, a później w mini wolierze zrobionej z metalowej heksagonalnej siatki, gdzie również miały dwa drążki, oddalane od siebie w miarę postępów w nauce latania. Wydaje się, że woliera powinna mieć więcej niż 1 metr sześciennych objętości. No właśnie najważniejsze jest latanie. Uważam, że nie ma co wypuszczać takich jeszcze ledwo ruszających skrzydłami ptaków, bo siądzie w jednym miejscu i albo zdechnie z głodu, albo stanie się ofiarą jakiegoś kota.
Zięby i drozdowate żerują na ziemi lub w drzewach, a ich pokarm jest rozmaity, natomiast w przypadku jaskółek sprawa jest trudniejsza, bo one żerują wyłącznie w locie, więc jak ledwie latający ptak miałby się pożywić. One po opuszczeniu gniazda są jeszcze dokarmianie przez rodziców.
Nasz kwiczoł jest wypuszczony tydzień temu i nadal jest trochę dokarmiany. Uwolniony został na łąkach z obfitym zadrzewieniami, daleko od ludzi i kotów. Ma się chyba dobrze, lata śmiało, ale czy nauczy się być dzikim ptakiem? Czy znajdzie swoich kumpli z którymi odleci na zimę?
Jeśli nie da się z jaskółkami postąpić co najmniej podobnie, to należy je jak najszybciej dostarczyć do azylu na ul. Szydłowską, z tym, że przyjmyją ponoć tylko ptaki z terenu Poznania.
Życzę powodzenia i wytrwałości.
Pozdrawiam Bogdan Człapa
W sprawie karmienia piskląt dodam jeszcze, że do tego doskonale nadaje się penseta dentystyczna długości 15cm, z cienkim zagiętymi końcówkami (15 złotych), a do pojenia pipeta plastikowa długości też 15cm, ze zwężającym się końcem i bańką u góry.
Podając pisklakom pocięte mięso, czy wątróbkę, moczyliśmy to w wodzie tuż przed podaniem i dawaliśmy takie ociekające wodą. To ogranicza konieczność pojenia.
Zapomniałem poprzednio napisać, że wychowaliśmy również dziką kaczkę od dwudniowego pisklęcia. Też na początku przeważnie na mięsku.
Pozdrawiam zwierzolubów.
Bogdan Człapa